Docsity
Docsity

Przygotuj się do egzaminów
Przygotuj się do egzaminów

Studiuj dzięki licznym zasobom udostępnionym na Docsity


Otrzymaj punkty, aby pobrać
Otrzymaj punkty, aby pobrać

Zdobywaj punkty, pomagając innym studentom lub wykup je w ramach planu Premium


Informacje i wskazówki
Informacje i wskazówki

Antygona lektura kl 1 Lo, Publikacje z Język polski

Antygona czyli lektura licealistów omówienie

Typologia: Publikacje

2021/2022

Załadowany 20.12.2022

paulina-91
paulina-91 🇵🇱

1 dokument

Podgląd częściowego tekstu

Pobierz Antygona lektura kl 1 Lo i więcej Publikacje w PDF z Język polski tylko na Docsity! Google Jest Lo cyfrowa wersja książki, która przez pokolenia przechowywana byla na bibliotecznych pólkach. anim zostala (roskliwie zeska- nowana przez Google w ramach projektu światowej biblioteki sieciowej. Prawa autorskie do niej zdążyly już wygasnąć i książka stala się częścią powszechnego dziedzictwa. Książka należąca do powszechnego dziedzictwa lo książka nigdy nie objęta prawami autorskimi lub do której prawa te wygasly. Zaliczenie ksiąźki do powszechnego dziedzictwa zależy od kraju. Książki należące do powszechnego dziedzictwa to nasze wrota do przeszlości. Stanowią, nieoceniony dorobek historyczny i kulturowy oraz źródlo cennej wiedzy. Uwagi, nolatki i inne zapisy na marginesach, obecne w oryginalnym wolumenie, znajdują się również w tym pliku przypominając dlugą podróż tej książki od wydawcy do biblioteki, a wreszcie do Ciebie. Zasady użytkowania Google szezyci się wspólpracą z bibliotekami w ramach projektu digitalizacji materialów będących powszechnym dziedzictwem oraz ich upubliczniania. Książki będące takim dziedzicewwem stanowią wlasność publiczną, a my po prostu staramy się je zachować dla przyszlych pokoleń. Niemniej jednak, prace takie są kosztowne. W związku z tym, aby nadal móc dostarczać te materialy, podjęliśmy środki, takie jak np. ograniczenia techniczne zapobiegające automatyzacji zapytań po to. aby zapobiegać nadużyciom ze strony podmiotów komercyjnych. Prosimy również o: « Wykorzystywanie tych plików jedynie w celach niekomercyjnych ta Google Book Scarch to usluga przeznaczona dla osób prywatnych, prosimy o korzy celach prywarnych. anio z tych plików jedynie w niekomercyjny « Nieaulomalyzowanie zapytań Prosimy o niewysylanie zautomatyzowanych zapytań jakiegokolwiek rodzaju do systemu Google. W przypadku prowadzenia badań nad tlumaczeniami maszynowywi. optycznym rozpoznawaniem znaków lub innymi dziedzinami, w których przydatny jest dostęp do dużych ilości tekstu, prosimy o kontakt z nami. Zachęcamy do korzystania z materialów będących powszechnym dziedzictwem do takich celów. Możemy być w rym pomocni. « Zachowywanie przypisań Źnak wodny"Google w każdym pliku jest niezbędny do informowania o tym projekcie i ulatwiania znajdow: inaterialów a pośrednictwem Google Book Search. Prosimy go nie usuwać. nia dodatkowych ». Przestrzeganie prawa W każdym przypadku użytkownik ponosi odpowiedzialność |koro dana ksią a zgodność swoich dzialań z prawem. Nie wolno prz ka zostala uznana za część powszechnego dziedzictwa w Stanach Zjednoczonych, to dzielo to jest w teu sam sposób traktowane w inuych krajach. Ochrona praw autorskich do danej książki zależy od przepisów poszczególnych krajów, a my nie możemy ręczyć, czy dany sposób użytkowania którejkolwiek książki jest dozwolony. Prosimy nie przyjmować, że dostępność jakiejkolwiek książki w Google Book Search oznacza, że można jej używać w dowolny sposób, w każdym miejscu świara. Kary za naruszenie praw autorskich mogą być bardzo dotkliwe. mować, Że Informacje o usłudze Google Book Search Misją Google jest uporządkowanie światowych zasobów informacji, aby staly się powszechnie dostępne i użyteczne. Google Book Search ulatwia czytelnikom znajdowanie książek z calego świata, a autorom i wydawcom dotarcie do nowych czytelników. Caly tekst tej książki można przeszukiwać w internecie pod adresem http: //books.google.com/ Sa.55.3.168. MISKOLIOS BIBLIOTHEK 40.166 - B Neu ANTYGONA. TRAGEDYA SOFOKLESA . PRZEKŁADAŁ JAN CZU BEK . KRAKÓW. NAKŁADEM TŁOMACZA. W drukarni Wł. L. Anczyca i Spółki. 1881. ( OSOBY TRAGEDYI : } ANTYGONAL córki Edypa . ISMENA CHÓR STARCÓW TEBAŃSKICH . KREON, król Teb . STRAŻNIK. HAJMON , syn Kreona. TEJREZYASZ . POSEŁ. EURYDYKA, małżonka Kreona . 5 5 . 1 Antygona. Spełnię, co do mnie -należy i siostry I, žem zła siostra, nikt mnie nie przekona. Ismena. Jak to, nieszczęsna ! a prawo Kreona ? ! Antygona. Spełnić powinność nie wzbroni wyrokiem. Ismena. O droga siostro ! sięgnij w przeszłość okiem , Wspomnij , jak rodzic nędznie skończył życie Przez zbrodnie, których sam ściągnął odkrycie, Sam sobie oczy wydarłszy niegodnie. Matka małżonka za obojga zbrodnie Życiu powrozem kres kładzie ostatni ; Bracia zaś obaj w walce strasznéj, bratniej Wspólny los sobie gotują nędznicy, Jeden cios biorąc z drugiego prawicy. Teraz my same. Rozważ siostro luba, Že ciebie i mnie pewna czeka zguba, Jeżeli zakaz przestąpim zuchwałe. Rozważ też jeszcze nasze siły małe. Słabe niewiasty mężom nie poradzą ; Pod mocniejszego stoim z resztą władzą, W tém więc i w gorszém trzeba słuchać sfornie .i Tych tam pod ziemią błagam przeto kornie, By wybaczyli daremne staranie , Chcieć to odwrócić, co się pewnie stanie . O mur bić głową, jest rzeczą głupoty. Antygona. Choćbyś též nawet nabrała ochoty, Jużbym nie chciała dzieła jąć się z tobą. Bądź sobie mądra, ja brata do grobu 6 I sama złożę : śmierć będzie mi chlubą, Przy miłym bracie spocząć będzie lubo Po świętéj zbrodni. Toć u Hada przecie Więcej mi miru trzeba, niż na świecie, Bo tam na wieki już spocznę po zgonie ; Ty rób, jako chcesz : grzesz w bogów zakonie. Ismena. Zakon szanuję, ale zwierzchność całą Przemóc zuchwale, czuję się za małą. Antygona. Masz ty wymówki, dla mnie czasu strata ; Więc spieszę sypać mogiłę dla brata . Ismena. Biada ci, siostro ! Drżę cała o ciebie. Antygona. Nie bój się o mnie, ale patrz na siebie . Ismena. Lecz się przynajmniej nie wydaj z twym czynem Publicznie, ja též przemilczę przed gminem . Antygona. Ach rozgłoś raczej , bo przez swe milczenie O wiele niżéj spadniesz u mnie w cenie. Ismena. Gdy chłodu trzeba, w tobie gniew się pali. Antygona. Lecz on, najdroższy, ten gniew mi pochwali . Ismena. Maszże choć siły spełnić to zadanie ? Antygona. A więc dam pokój, gdy mi sił nie stanie. Ismena. Czego nie możesz, unikaj zpoczątku. 7 Antygona. Jeśli tak prawić będziesz z tego wątku, Ściągniesz na siebie i mój gniew i bráta. Mnie za nierozum zaś czeka zapłata : Niech kryją, co chcą, przyszłości otchłanie, Zawsze mi jeszcze piękna śmierć zostanie ! Ismena. Idź, gdyć się tak zda ; prawoś pogardziła, Ale miłemu bratu siostra mila. Chór. STROFA 1. Blasku słoneczny, wreszcie na niebie Znów siedmiobramnéj przyświecasz Tebie ! Błysnęłoś złotem , krocząc wspaniale, Piękne dnia oko, nad Dyrki fale . Jaśniej nam świécisz, spłoszywszy w drodze Białoszczytego z Apii wroga : Poszedł w rozsypkę, a blada trwoga Płochym rumakom popuszcza wodze. Sprowadził ci go Polinejk młody, By krwawo pomścić dawne niezgody: Ten jako orzeł z okrzykiem z góry Spada okryty śnieżnemi pióry ; A liczni ciągną z nim wojownicy, A kita z každéj wieje przyłbicy. ANTYSTROFA 1 . Gród siedmiobramny w okół niebawem Gęstych dzid lasem otacza krwawym : Uciekł, krwi naszej nim został syty, Nim płomień zajął naszych wież szczyty : 10 Bo wiem, że ona nas zbawia jedynie, I gdy bezpiecznie wspólna nawa płynie, Wtedy najlepsze przyjaciół jednanie. Taka zasada, takie moje zdanie. Przez nie ojczyznę podniosę i wsławię. Z tém się též zgadza, co właśnie objawię , (A wszystko synów Edypa dotyczy). Ten, co odpierał zamach najezdniczy I mężnie poległ w ojczyzny obronie , Eteokl, niech ma nagrodę po zgonie, I grób i pogrzeb niech ma po zwyczaju. i Lecz Polinejka, co do ojców kraju Wrogiem wróciwszy z zastępami wrogów, Miasto rodzinne i ojczystych bogów Chciał z dymem puścić, chciał krew naszę chłeptać, Chciał nam po karkach jak zwycięzca deptać, Grzebać nie wolno, nie wolno się smucić – Na pole zdrajcę kazałem wyrzucić: Psów tam już czyha i ptaków gromada. Taką zapłatę niech ma zawsze zdrada ! Ale kto walczy w ojczyzny obronie, Równo go poczczę w życiu i po zgonie. Chór. Taka twa wola, o synu Meneka, To przyjaciela, a to wroga czeka. Prawa stanowić możesz w każdej chwili Na tych, co żyją i na tych, co żyli. Kreon. Co rzekłem , starcy, baczcie, niech się stanie. Chór. Na młodsze, władco, barki to zadanie. 11 Kreon. Już tam nad trupem stoi straż gotowa. Chór. Cóż tedy znaczą te rozkazu słowa ? Kreon ... Tym, co przekroczą, nie puszczać bezkarnie . Chór. Gdzież głupiec, coby chciał gardło dać marnie ? 1 Kreon. Pieniądz to zrobi, bo nadzieja złota Już niejednego zbawiła żywota . Straznik. Bym się aż zdyszał, skorą niosąc nogę, Bynajmniej, władco, powiedzieć nie mogę. Bo w drodze myśli trapiły mię roje : To lecę naprzód , to w tył, to znów stoje; Bo serce wiele mi rzeczy gadało: Nie leć, nieszczęsny, skąd nie wrócisz cało . Stoisz ? dobrego i to nic nie wróży, Bo się ktoś inny tą wieścią przysłuży. Tak szedłem zwolna – za szybko dla trwogi -- Z małej się wielki zrobił kawał drogi. Iść postanawiam wreszcie i tu staje. A choć nic nie wiem, przecież nie zataję ; Bo mocno wierzę, że mię nic nie czeka, Jeno co los mi przeznaczył od wieka. Kreon. Jakaż przyczyna ten lęk w tobie rodzi? 12 Strażnik. Opowiem naprzód to, co mnie obchodzi : Sprawcą nie jestem, kto zrobił zuchwale, Nie wiem, a przeto jam nie winien wcale. Kreon. W kółku się dziwnie twoja mowa kręci, Coś tu zapewne nowego się święci . Strážnik. Straszna nowina jak zmora mię tłoczy. Kreon. Więc mów i niech cię nie widzą me oczy. Strażnik, Już ci więc powiem : trup już pochowany, Garścią suchego piasku przysypany I , nie wiem, czyją ofiarą poczczony. Kreon. Co mówisz ? Kto to śmiał zrobić szalony ? Strażnik. Nie wiem , nie znać tam ni śladu oskarda Ani topora, ziemia sucha, twarda I nie ruszana, nie wryły się koła : Nieznany sprawca znikł bez śladu zgola. Gdy jeden doniósł, że trup pochowany, To podziw zdjął nas, to lęk na przemiany. Trup zniki, lecz warstwa piasku była cienką , Rzekłbyś: pobożną usypana ręką. Żeby choć jakie zwierza, lub psa ślady Rozwłóczącego resztki swéj biesiady - Nic ! Stróż klnie stróża , od słowa do słowa Bójka zacięta wybuchnąć gotowa. Nikt nie rozrywa, wszyscy winni w rzeczy, A przecież żaden ; każdy, że wie, przeczy. 15 Kreon. Ty, widzi mi się, masz gębę jak wrota ? Strażnik. Może, lecz na nich siada tylko cnota. Kreon. Prawda, przy złocie, które cię osądzi. Strażnik. Biada ! Źle, jeśli sam sędzia pobłądzi. Kreon. Błądzi nie błądzi : jeśli wasza czata Nie znajdzie sprawców , dacie wy dla świata Przykład, jak strasznie zysk nieprawy piecze . Straźnik. A niech się znajdzie ; czyli zaś uciecze Sprawca albo nie, - bogi wiedzieć raczą— Mnie tu twe oczy więcej nie zobaczą. Teraz, žem wyszedł niespodzianie cało, Bogom łaskawym zawdzięczam nie mało . Chór... S TROFA 1, Wiele jest możnych potęg na ziemi, Lecz człowiek królem po nad wszystkiemi. Wyje huragan, piętrzą się fale, Na toń się ciemną puszcza zuchwale, I ziemi świętéj , bogów rodzicy, Lejącej wiecznie pot pracownicy Nie da spokoju, bo ostre pługi Rok rocznie krwawe krają w niej smugi. ANTYSTROFA 1. Lotnego ptactwa ploche rodzaje Zdradliwą siecią w swą moc dostaje. 16 Mieszkańce lasów , słonych przepaści, Wszystkie się łapią na sztuczne paści, Co je przemyślny człowiek zastawia. Wolności on též sztuką pozbawia Zwierza wolnego wśród gór ostępu ; I rumakowi z grzywiastą kepą Jarzmo gniotące na kark zaciąga, Obok silnego buhaja wprząga. Głos zrozumiały i myśl skrzydlata, Zakon, co ludzi spółecznie splata, Wymysł człowieka; na mróz trzaskący, Na dżdżowe strzały człowiek myślący Ma broń . Na przyszłość nawet jest rada ; Lecz nie ma rady uniknąć Hada ; Chociaż na rany, ciężkie choroby Przeróżne człowiek znalazł sposoby . STROFA 2 ANTYSTROFA 2 . Ale cudowny pomysł człowieczy To dobre rodzi, to znów złe rzeczy . Gdy obywatel praw ludzkich strzeże I bogów święte uczci przymierze, Ojczyzna kwitnie, ale upada, Gdy się w niej szpetna zbrodnia rozsiada . Kto złemu służy, z tym ni przy stole Razem nie siędę , ni w radném kole. O cudzie bogów ! jak zmysły stradać, Jak widząc dobrze oczom kłam zadać : Ta Antygona nie Antygona ! Biednego ojca córo strapiona ! Nie, nie zdeptałaś nogami prawa? Powiedz, ta zbrodnia nie twoja sprawa ? 17 Strażnik. Oto zbrodniarka, którąśmy schwycili Na czynie — ale gdzie Kreon w tej chwili ? Chór. Oto z komnaty w porę tu przybywa. Kreon. W porę, powiadasz ? - Jakaż wieść szczęśliwa ? Straźnik. 7 Niczego niech się człowiek nie wyrzeka, Bo rzecz inaczej wygląda z daleka. Nie dawno w strasznej przed tobą obawie Krzyczałem , że się tu nigdy nie zjawię. Lecz niespodzianka milsza stokroć razy ; A więc przychodzę bez bogów obrazy, Bo dziewkę wiodę nad brata mogiłą Zdybaną ; ale już nie losu siłą Gnany przybywam : jam złapał na czynie ! Weź ją odemnie, władco , i o winie Wyrokuj, jak chcesz ; ja zaś żądam mało : Niech jeno za to odejdę stąd cało. Kreon. Ale gdzie i jak tę dziewkę złapałeś ? Strażnik. Jak grzebła brata. Teraz wiesz, co chciałeś. Kreon. Wiesz ty, co mówisz , pozór cię nie myli ? Strażnik . Tę moje oczy widziały w tej chwili, Jak grzebła brata. Mówię jasno, czy nie? Kreon. Coś widział ? jak ją złapałeś na czynie ? 2 20 Więc nie złém dla mnie jest życia utrata ; Lecz rodzonego nie pogrzebać brata, Toby mnie bodło nie, że umrzeć muszę. A jeślim głupia w twych oczach, to tuszę, Że chyba głupiec głupiej głupstwo "zada. Chór. Od drzewa owoc niedaleko pada : Córka jak ojciec nie zna, co mus twardy. Kreon. Wiedz, że najprędzej upadnie człek hardy. Stal nawet twarda, której nie rozpuści Ogień swym żarem, choć biała, w czeluści, Pęknie i w drobne się części rozpadnie. Male wędzidło, a dzikimi władnie Rumaki. Toć i dla sługi niesława, Kiedy zbyt hardo wobec pana stawa. Ta dziewka wtedy już spełniła zbrodnię, Gdy prawo ważne zdeptała niegodnie. A teraz zbrodni zdwoić się nie wstydzi, Bo w żywe oczy oto drwi i szydzi. Lecz będzie ze mnie największy, niezdara, Jeśli ją minie za to państwo kara. Niechaj ma matkę, nie wiem jak, mi krewną ---- Ona czy siostra, niechaj będzie pewną Najsroższej kary ; bo i tamtę winię, Že téż wiedziała o tym niecnym czynie. Zawołać ją tu ! Nie darmo się kryje, Jak sam widziałem, i w komnacie wyje. Bo na złodzieju zawsze czapka gore, Choćby wlazł, w niewiem jak, ukrytą norę. I ci obmierzli, co choć pełni winy, Wdziewają na się niewinniątek miny. 21 Antygona Nad śmierć masz jeszcze karę dla mnie inną? Kreon. Dość dla mnie, jeśli śmierć zabierze winną. Antygona. Czemu więc zwlekasz, kiedy mi w tym sporze Żadne twe słówko miłe być nie może ; Dla ciebie krok mój również nie zabawa. A przecież dla mnie największa ta sława, Żem brata w świętym pochowała grobie. I żeby nie strach, wszyscyby tu tobie Wręcz oświadczyli, że są po méj stronie, Wszyscyby w mojej stanęli obronie. Lecz szczęśni króle są i w tém szczęśliwi : Niech robią , co chcą , nikt się nie sprzeciwi. Kreon. Jedna masz oczy pośród tylu ludzi ? Antygona I ci je mają : język cię ich łudzi. Kreon. Nie wstyd cię było postąpić inaczej ? Antygona. Nie, bo czcić brata, shańbić się nie znaczy. Kreon. A ten ci nie brat, co padł z naszej strony? Antygona. Z jednego ojca i matki zrodzony. Kreon . Więc nie jest cześć ta dla niego sromotą? Antygona. On mię u Hada nie oskarży o to . 22 Kreon. U ciebie jedno : mężny czy spodlony ? Antygona. Nie padł niewolnik, ale brat rodzony. Kreon. Ten wróg ojczyzny, tamten w jej obronie. Antygona. Had różnic nie zna : wszyscy równi w zgonie. Kreon. Toć źli i dobrzy nie zrównani przecie ? Antygona. Kto wie, czy sądzą tak na tamtym świecie ? Kreon. Śmierć końca pono nie kładzie rozterce ? Antygona. Nie nienawidzić, by kochać mam serce . Kreon. Więc idź i kochaj tam na tamtym świecie ! Pókim żyw , nie dam tu rządzić kobiecie . Chór. Oto tam, widzę , u bram podwoi Łzami zalana Ismena stoi. A z czoła smutek, niby deszcz młody Spada po licu, szpecąc jagody. Kreon. A ty, zjadliwa w moim domu żmija, Co przypełznąwszy krew moję wypija , (O jam nie wiedząc bat chował na siebie !) Powiedz, czyś była na onym pogrzebie, Albo mi przysiąż, żeś nic nie wiedziała. Ismena. Gdzie ona winna, -- moja téż nie mała Tam wina ; winy na siebie pół biorę. 25 1 Kreon. Ty i twa miłość dla mnie utrapienie. Chór. Pociechy zbawisz własne swe nasienie ? Kreon. Hades te, nie ja, zaloty rozwieje . Chór. Więc dla niej , zda się, już nie ma nadzieje ? Kreon. I mnie się tak zda. Hej ! wy niewolnicy, Czego stoicie kolem po próżnicy ! Bierzcie te dziewki ! Trzeba je nauczyć Siedzieć w komnacie, a nie tu się włóczyć. I śmiałków bierze uciekać ochota, Kiedy przed sobą ujrzą kres żywota. Chór. STROFA 1. Szczęśni, co żywot bez winy pędzą ; Bo czyj dom bogi nawiedzą nędzą , Tam z pokolenia na pokolenie Przechodzi wiecznie złego nasienie. Tak bałwan Trackim orkanem wzdęty , Wstępuje w ciemne morza odmęty I wraca z czarną piasku obręczą : A brzegi głucho w oddali jęczą. + NTYSTROFA 1, Oto w prastarym Labdaka domie Nędzę po nędzy i grom po gromie Zsyła bóg jakiś i wszystko truje, Rychłego końca nic nie zwiastuje. Teraz ostatnią różdżkę z korzenia Ledwie słoneczka blask opromienia, 26 Już ją Podziemnych kosa podcina, Łamie własnego obłędu wina. STROFA 2. Kto z tobą, Zeusie, potężny boże ! Który z mocarzy równać się może ? Ciebie sen słuchá wszystkiem władnący I czas po niebie wiecznie bieżący ; Po wszystkie wieki ty, niespożyty, Dzierżysz świetlane Olimpu szczyty ; 1 dziś i jutro i całą wieczność Twego zakonu włada konieczność . A człek w krewkości swej nie zna miary I ściąga na się grom twojej kary. ANTYSTROFA 2. Złudna nadzieja życie nam słodzi, Lecz nierozważne chęci zawodzi ; 1 człek się póty łudzi i marzy, Aż się niebaczny dobrze poparzy. Bo niedaremno mędrzec rzekł stary : Bóstwo od razu nie zsyła kary, Lecz zbrodniarzowi , złemu przecherze, By go ukarać, rozum odbierze . Dobre ma za złe, w złém szuka chluby I w zaślepieniu pędzi do zguby. Patrz, oto Hajmon! twego żywota Ostatnia z pociech. O jak nim miota Žal nad okrutnym losem dziewicy, Rozpacz po stracie oblubienicy ! Kreon. Pewność usłyszym wnet na własne uszy. Synu ! ty żalu nie chowasz w swej duszy 27 Ku mnie me słysząc niezmienne wyroki ? Nie prawda, chwalisz wszystkie ojca kroki ? Hajmon . Ojcze ! jam syn twój, a jeśli twa rada Dobra, rozumna, mnie słuchać wypada. Bądź pewien, ojcze, że twą mądrą radę Wyżej nad miłość, nad kobietę kładę. Kreon. Święte, mój synu, chowaj przykazanie : Górą nad wszystkiém ma być ojca zdanie . Na to rodzice szlą modły do nieba, Chcąc mieć potulne dzieci, by, gdy trzeba, Krzywd rodzicielskich syn stał się dziedzicem, A czcił przyjaciół na równi z rodzicem . Kto zaś złe dzieci wychowa w swym domu, Nic z nich nie będzie miał prócz trosk i sromu I śmiechy wroga przyniosą mu w zysku . Więc dla marnego kobiety uścisku Nie trać rozsądku, bo pomnij me słowa : Uścisk lodowy ma zła białogłowa. Najgorsze rany to źli przyjaciele . Więc z głowy sobie wybij to wesele, Niech ją tam Hades z kim innym wyswata. Bo kiedy jawnie mém prawem pomiata Ona jedyna w całém Kadma mieście, Toć się na dudka wystrychnąć niewieście Nie dam , lecz za to niech cierpi, niech kona, Wzywając Zeusa, rodziny patrona. Bo jeśli własnym krewnym nie poradzę, Jakżež ci będą szanować mą władzę ? Dobry gospodarz na ojczystej grzędzie Ojczyzny kiedyś dobrym synem będzie ; 30 Chór. Ustąp, o panie, gdy ci się podoba, A ty znów ojcu : słuszność macie oba. Kreon Ja mam pozwolić, co mam siwe włosy, By mię rozumu uczyły młokosy ? ! Hajmon. Cóż ci to szkodzi, że mój włos nie biały ; Patrz na rzecz, ojcze, nie na wiek nieźrały. Kreon. Piękna mi rzecz czcić tych, co kary godni. Hajmon . Nigdybym nawet nie radził czcić zbrodni. Kreon. Więc nie złapano jéj na niecnym czynie ? Hajmon . Nikt w całych Tebach nie wierzy jéj winie. Kreon. Więc w każdej sprawie mam iść za narodem ? Hajmon. Nie widzisz, jak w tém zdaniu jeszcześ młodym ? Kreon. Więc ktoś tu władzę nademną posiada ? Hajmon . Nie pospolita rzecz, gdzie jeden włada. Kreon. Więc miasta, sądzisz, król w mocy nie trzyma ? Hajmon. Sam mógłbyś rządzić tam, gdzie ludzi nie ma. Kreon. Po stronie baby stajesz, jak się zdaje. 31 Hajmon . Chybaś ty baba bo po twojej staje. Kreon.. Więc každe słówko odszczekniesz, wyrodny ? Hajmon . Bo cię owładnął, widzę, błąd niegodny . Kreon. Więc błądzę, gdy dbam o majestat tronu ? Hajmon. Nie dbasz, gdy bogów nie strzeżesz zakonu. Kreon. Podła gadzino ! Kobiece podnóże ! Hajmon Lecz nie dowiedziesz, że podłości służę. Kreon. Lecz słów w jéj sprawie nie szczędzisz daremnych . Hajmon . I w twéj téż i w méj i bogów podziemnych . Kreon. Byś żywą pojął, już nie ma sposobu. Hajmon. Umrze, lecz kogoś pociągnie do grobu. Kreon. Już i z groźbami wyjeżdżasz zuchwale ? Hajmon. Plochy sąd zwalczać, toć nie groźba wcale. Kreon. Będziesz ty uczył sam niedowarzony ! Hajmon. Byś nie był ojcem, rzekłbym , żeś szalony. Kreon. Milcz, babski sługo ! nie złowisz mię zdradnie. 32 Hajmon. Mówić, a nie chcieć słuchać, bardzo ładnie . Kreon . Doprawdy ? ale, na Olimpu bogi, Z tych ci drwin owoc nie wyrośnie błogi. Przywiedźcie tu tę jaszczurkę, niech w wieńcu Ślubnym tu umrze przy swym oblubieńcu. Hajmon. O nie, przenigdy! Wierz mi, zbyt mi duszno, Abym mógł patrzeć na tę śmierć niesłuszną ; I tu przed tobą nie stanę już nogą : Szalej wraz z tymi, którzy to znieść mogą Chór. Młodzian ten, panie, w prędkim odszedł gniewie : Boleść ma w sobie rozpaczy żarzewie. Kreon. Niech idzie, niech się na głowie postawi : Od śmierci dziewek przenigdy nie zbawi . Chór. Myślisz ukarać obie te dziewczyny. Kreon. Dobrześ przypomniał : téj nie , co bez winy. Chór. Jakże więc myślisz wykonać tę kaźnię ? Kreon. Kędy ślad ścieżki ginie niewyraźnie, Tam wiodąc w skalnéj zamknę ją pieczarze. Jeść dam jej tyle, aby bogów karze Nie podpaść ; miasto tak oczyszczę z plamy. Do Hada może prośby tam słać z jamy, Bo czcząc jednego tylka Hada chwali, A może ją bóg od śmierci ocali . 35 Antygona. STROFA 2. Och ! szydzą ze mnie. Na méj rodziny Bogów zaklinam, porzućcie drwiny ; Wszak nie umarłam , wszak jeszczem żywa. Ty miasto, a w niem ludność szczęśliwa, Dyrcejskie źródła, drzewa rodzinne Teb, co z rydwanów daleko słynne, Wy wszyscy patrzcie, oto mię młodą, Nieopłakaną przez drużki wiodą Niesprawiedliwie do mogilnika, Gdzie straszny dla mnie grób się odmyka. Do grobu idę, ach ! nieszczęśliwa, Nie zmarła jeszcze, a już nieżywa. Chór. Na wielkim Dyki stanąwszy tronie , Runęłaś na dół w przepaści tonie . I walki, dziécię , wysnuwasz wątek, Co od rodzica bierze początek. Antygona. ANTYSTROFA 2. Najboleśniejszéj dotknąłeś rany : Mego rodzica los opłakan I Labdakidów smutne koleje. O te matczynéj łożnicy dzieje ! Wlasny syn, wlasnej małżonek matki, Płodzi nieszczęsny nieszczęsne dziatki. I ja, nieszczęsna, takem zrodzona. Teraz przeklęta, niepoślubiona Idę wy na mnie tam już czekacie ! O te zaloty, nieszczęsny bracie, 3 * 3 36 Były przeklęte ! Jeszcze po zgonie Śmiertelny pocisk topisz w mém łonie . Chor. EPODOS. Co jest czci godne, poczcić wypada, Lecz się sprzeciwiać temu , co włada , Nigdy nie godzi . Umysł zawzięty Pchnął cię samochcąc w zguby odmęty . Antygona. Nieopłakana, niepoślubiona Już prosto w śmierci idę ramiona. Juž mi nie patrzeć na święte oko, Co tam na niebie świeci wysoko. Łezki nademną nikt nie uroni, Westchnieniem za mną nikt nie pogoni. Kreon. Tylko pozwolić, a jęki i žale W ostatniej chwili nie skończą się wcale. Więc ją wywiedźcie prędzej i w pieczare Sklepioną szczelnie powiedźcie za karę. Tam albo koniec wnet będzie jej życiu, Albo niech sama żyje w tém ukryciu. Grzechem się moje sumienie nie zmaže, Ja mieszkać tylko z ludźmi jéj zakażę. Antygona. Grobie, łożnico, podziemne zamknięcie Wieczne, już idę, tam , gdzie mi przyjęcie: Gotują krewni, a wszystkich ich prawie Już Persefassa przyjęła łaskawie. Ja zaś ostatnia za nimi tam schodzę, Najnieszczęśliwsza, bo mi tu, niebodze, Żywota dosnuć nie sądzono nici . Ale nadzieja w téj drodze mi świéci, 37 Że mię tam, ojcze i matko, w mogile, i Ty bracie wszyscy powitacie mile . Bom was po śmierci obmyła, ubrała I świętą wodą grobowiec wam zlała ; A teraz za to, žem pogrzebła ciało Twe, Polinejku, ot, co mię spotkało. Choć u roztropnych jam całkiem bez winy, Bo choćbym matką została rodziny I małżonek mi umar), jego kości Nie pogrzebłabym na przekór zwierzcnności . Ale dlaczegóż tak mówię, spytacie. Mąż inny byłby po pierwszego stracie I dziecko, gdyby pierwsze mi wymarły. Lecz kiedy bramy Hada się zawarły Za rodzicami, mieć nie mogę brata. Dlatego dla mnie tak droga ta strata . Lecz cześć dla ciebie, o braciszku drogi, W oczach Kreona jest grzech, jest gwałt srogi; Za to mię wlecze do grobowej cieśni. Niepoślubiona, bez weselnych pieśni, Ani zaznawszy małżeńskiego łoża , Ni szczęścia, co je daje dziatwa hoža, Samotna idę bez przyjaciół "{kania, Żywa do zmarłych ciemnego mieszkania . Czyż zakon bogów zdeptałam mym krokiem ? Któregoż z bogów na niebie wysokiém Mam błagać, kto mi pomocy użyczy, Skoro pobożność przeszła w czyn zbrodniczy ? Jeśli za zbrodnią mój czyn mają bogi , Poznam błąd, gdy się los mój spełni srogi. Jeśli zaś błądzi ten, to bogów pr.jszę, Niech to ponosi, co ja dziś ponoszę. A 40 Tejrezyasz. Starcowie Teby ! nas dwóch z jednym wzrokiem Przyszło tu o to, bo ślepego krokiem Kierować trzeba, gdy po ziemi chodzi. Kreon. Stary Tejrezyo ! cóż cię tu przywodzi ? Tejrezyasz. Powiem ci, a ty słuchaj wróża rady ! Kreon. Kiedyż w jej mądre nie wstąpiłem ślady ? Tejrezyasz. Więc nawą miasta sterujesz bezpiecznie. Kreon. Prawda , że zawsze radzisz pożytecznie . Tejrezyasz. Wiedz, że się teraz twoje losy ważą. Kreon. Co to jest ? Jak grom twe słowa mię rażą ! Tejrezyasz. Słuchaj, co mówi ma sztuka niemylnie. Gdy w uroczysku starém ślęczę pilnie, Prosto przed sobą mając koło święte, Krakanie jakieś słyszę niepojęte, Niby pisk jakiś dziki i złowrogi. Wraz též poznałem , że toczą bój srogi, Bo komot skrzydeł wlatywał w me uszy. Źle, myślę sobie, i z obawą w duszy Wraz całopalne wybadam ofiary. Wgórę Hefajsta nie buchały żary, Na popiół z lędźwi lój ściekał wilgotny, Tlił się i kipiał; bańki z żółci lotnéji Pryskały wkoło a łój wytopiony 1 41 Udźce zupełnie pozbawił osłony. To mi powiedział chłopiec: ja , wróż stary, Wraz pomyślałem : źle wróżą ofiary. Bo on mnie drogę – ja wskazuję innym. Nad miastem klęska, a klęsce tyś winnym . Wszystkie ołtarze i święte ogniska Są dziś nieczyste, bo kruki i psiska Trup Polinejka rozwlekłszy splamiły. Dlatego bogom głos modłów nie miły, Nie miłe ofiar na ołtarzach skwary, Same złowrogie słychać ptactwa gwary, Bo trupa tłustą zbroczone posoką. Nad tém się, synu , zastanów głęboko, Bo zbłądzić, upaść, wszyscy ludzie mogą ; Lecz ten nie przepadł, co złą idąc drogą, Szuka ratunku i złemu zaradza : Upór dopiero ślepotę sprowadza. Więc ustąp, użycz zmarłemu spokoju . Sztuka się pastwić nad tym, co padł w boju ? Szczerze ci radzę bo najmiléj radzić Wtenczas, gdy rada ma korzyść sprowadzić. Kreon Więc ja mam, starcze, wszystkim za cel służyć ? Więc trzeba było już wróżb bogów użyć, By kuć broń na mnie ? Wiem, wiem, co się święci: Wszyscyście dawno już zdrajcy najęci ! Lecz bierzcie Lidyi, Indów skarby złota Bierzcie w nagrodę, ani garstki błota Trup nie dostanie . Choćby orły miały Trupem zawalić tron Zeusa cały, To się nie zlęknę, by go pogrześć kazać ; Bo wiem, że Zeusa nie może nic zmazać. 42 Lecz, starcze, nawet mocny zguby bliski, Gdy zbrodni broni gładko, ciągnąc zyski. Tejrezyasz. Biada ! Człowiek nie pomni , nie pomyśli w głowie Kreon. Pewnie znów jakieś odgrzejesz przysłowie. Tejrezyasz. Że skarb największy jest mądra rozwaga. Kreon. Tak, jak głupota największa jest plaga . Tejrezyasz. W błotoś już , widzę, zabrnął po kolana. Kreon. Odciąłbym pewnie, bym nie czcił kapłana. Tejrezyasz. A twierdzisz przecie lżąc , żem wróż fałszywy. Kreon. Toć wróżów naród na pieniądze chciwy. Tejrezyasz. Tyranów naród głupi a zuchwały. Kreon . Do króla mówisz, starcze ociemniały. Tejrezyasz. Miasto on zbawił, méj słuchając rady. Kreon. Wróż z ciebie dobry, ale pełen zdrady . Tejrezyasz. Zmuszasz mię wyrzec, co mam w duszy na dnie. Kreon. Mów, byle z ciebie nie mówił zysk zdradnie . 45 Jam zgrzeszył, ja dam początek poprawy . Najlepiej święte szanować ustawy I tak kres życia osiągnąć szczęśliwie. Chór. STROFA 1 . 7 Wieloimienny ! co cię Kadmowej Córze Zeus spłodził, bóg piorunowy, Co Ikaryą masz w swej opiece, Eleuzyjskie odwiedzasz wiece, W świętém Deony wszechuroczysku Bakchu ! co mieszkasz w arcysiedlisku Bakchantek, w Tebach, przy czystéj wodzie Boga Ismena, w smoczym narodzie, ANTYSTROFA 1 . I tam , gdzie między bliźnie urwiska Światłem twój ogoik po nocy błyska, Korykskie Nimfy igrają w szale, Kastalski ponik toczy swe fale — Góry nisejskie, powojem zwite, Brzegi zielone, w grona obfite, Do Teby szlą cię w gości, a w koło Brzmią nieśmiertelne śpiewy wesoło . S T R OF A. 2. Teby nad wszystkie gród ulubiony Tobie i matce gromem rażonej , Teby dziś całe w ciężkiej niemocy ; Więc przybądź rychło nam ku pomocy, Przybądź, przez Parnas, przez rozpadliny , Lub przez szumiące krocząc głębiny. ANTYSTROFA 2. Nuże gwiazd wodzu, co blaskiem świecą, Pieśni, co w nocną ciszę gdzieś lecą, 46 Synu Zeusa ! ukaż twe lice, Z tobą Naksyjskie twe zwolennice, Co do białego szalejąc rana, Czczą cię pląsami, wodza i pana . Poseł Amfjona wnuki, Kadma pokolenie, Jakie jest kolwiek czyje położenie, Już się ni chwalić, ni ganić ośmielę. Los w górę wznosi, los i na proch zmiele Tego, co w szczęściu i tego, co w biédzie. A nie wywróży nikt tego, co przyjdzie. Bo oto Kreon zdał mi się szczęśliwym , Nasz zasłoniwszy kraj przed wrogiem mściwym ; Potem się przed nim wraz wszyscy ukorzą, On wlada dziatwą otoczony hożą. Wszystko to przeszło jak mara , bo czyje Szczęście umarło, ten u mnie nie żyje, Lecz jest chodzący trup trup, co ma życie. Bo miéj wszystkiego w komnacie obficie, Miéj blask królewski, gdy serce rozdarte, Całe to szczęście szeląga nie warte . Chór. 1 Dla władcy straszną znów niesiesz nowinę ? Poseł. Nie żyje, żywy dźwiga śmierci winę. Chór. Któż jest mordercą, a kto padł nieżywy ? Poseł . Życia pozbawion Hajmon nieszczęśliwy. Chór. Przez ojca , czy sam własną krwią się zmazał ? 47 Poseł. Sam, na złość ojcu , że ją na śmierć skazał! Chór. Jak się to, wróżu, według słów twych składa ! Poseł. W tym stanie rzeczy radzić nam wypada. Chór. Eurydyka tam widzę Kreona Małżonka z komnat wychodzi strapiona. Czy co słyszała, czy též szlą ją losy ? Eurydyka. Obywatele ! jakież straszne głosy Doszły mych uszu , gdym w myśli pobożnej Szła do ołtarza Pallady przemożnej ? Ledwie zaporę wyrwę i drzwi ruszę, W tém wieść mi straszna jak grom razi duszę. Mrowie mię przeszło po kościach, drżę cała I w tył w sług ręce upadam omdlala. Lecz co to było, nie kryjcie nic zgola : Zahartowała już mię cierpień szkoła . Poseł. Ja, pani droga, widział na swe oczy, I powieść moja od prawdy nie zboczy. Bo po cóż prawdę obwijać ci , biedna ? I tak się wyda, prawda zawsze jedna. Jam Kreonowi był za przewodnika Na owo : wzgórze, gdzie trup Polinika Leżał nieszczęsny, pastwa psów zgłodniałych . Do Optekunki dróg z piersi zbolałych Modlitwy szlemy, potém do Plutona, By nam ta wina była odpuszczona. 50 Chór. Król sam się zbliža pełen rozpaczy. Patrzcie ! gniéw bogów widny ślad znaczy . Mam-li rzec prawdę; czyja ta wina : Nikt inny, on sam złego przyczyna. STROFA 1. Kreon. Biada ! bezmyślnych myśli zawody Ślepe , uparte, śmierci zarody ! Wy, co patrzycie źrenicą jasną ! Patrzcie, kat zabił krew swoje własną. O ta nieszczęsna rozumu strata ! Tak młodo, synu, zszedłeś ze świata, Nie przez grzech własny, ale żywota Zbawił cię mój grzech, moja ślepota. Chór. Poznałeś prawdę zapóźno, zda się. Kreon. Znam ją nieszczęsny, lecz w owym czasie Jakiś bóg cios mi wymierzył srogi I pchnął na złudne obłędu drogi I starł me szczęście w tę garść popiołów. O marny owoc ludzkich możołów ! Posei. Tyś, panie, widze, z nieszczęściem już śluby Zawarł, bo oto nie dość jednej zguby, Coś cię gorszego czeka tam w komnacie. Kreon. Jest co gorszego jeszcze po tej stracie ? Poseł. Syna twojego umarla mać prawa , Dopiero co ją śmierć zabrała krwawa. 51 ANTYSTROFA 1. Kreon . O niezbłagana czeluści Hada ! Przecz, przecz grom na mnie po gromie spada ? O mojéj nędzy straszny zwiastunie ! Na jakiejże to zagrałeś strunie ? Ty się nad trupem znęcasz niegodnie ! Jakąż to nową niesiesz mi zbrodnię ? Więc nie dość jeszcze tej jednéj zguby, Śmierć, śmierć mi niesiesz małżonki lubé; ? ! Poseł. Patrz sam, bo już jéj w komnacie nie ma. Kreon. Biada ! Już drugi trup przed oczyma ! Jest większa boleść dla mnie na świecie ? ! Na rękach trzymam, nieszczęsny, dziecię, A tam trup patrzy na mnie zdradziecko . O mać uboga ! o biedne dziecko ! Poseł. Tam się na ołtarz konając stoczy ; Ale nim w oczach śmierć jéj zamroczy, Wprzód Megareja opłacze w grobie, Potem los tego a w końcu tobie , Dzieci mordercy, strasznie złorzeczy. . STROFA 2. Kreon. Biada ! Drżę cały . Hej , nie ma mieczy, Czy nikt w pierś nic śmie zadać mi ciosu ? O jakież ze mnie igrzysko losu ! Poseł. W zgonie rzuciła straszne oskarżenie, Że bierzesz syna i ją na sumienie. 52 Kreon. Lecz w jakiż sposób zeszła z tego świata ? Poseł. Kiedy jéj uszu straszna doszła strata, W żalu za synem przebiła się sama. Kreon. Biada ! na wieki niestarta plama, I grzech ten ze mnie nie będzie zdjęty. Ja, ja morderca, nędznik przeklęty, Ja, a nikt inny. Hej , słudzy moi ! Niech tu ma noga dłużej nie stoi . Wiedźcie mię, wiedźcie , bom mniej niż niczém. Chór. Dobrze ty radzisz, jeśli w złém jest rada : Złego się pozbyć coprędzej wypada. ANTYSTROFA 2. Kreon. O szczęsny losie ! przyjdź, przyjdź najprędzej I w tym dniu mojéj połóż kres nędzy : Niech mię już jutro słońce nie grzeje . Chór. Przyjdzie to samo. Lecz smutne te dzieje Raz skończyć trzeba. O tém zaś, co ciebie Boli, bogowie pomyślą tam w niebie. Kreon. Śmierci ja pragnę i o śmierć błagałem . Chór. O nic nie błagaj! coś losu udziałem Dostał, nieszczęsny, prośba nie uchyli. Kreon. Więc mię stąd, trupa, wiedźcie w tej chwili. Twój ja morderca, dziecko, wbrew woli, I twój małżonko ! O jak to boli : . * p - h
Docsity logo


Copyright © 2024 Ladybird Srl - Via Leonardo da Vinci 16, 10126, Torino, Italy - VAT 10816460017 - All rights reserved