Docsity
Docsity

Przygotuj się do egzaminów
Przygotuj się do egzaminów

Studiuj dzięki licznym zasobom udostępnionym na Docsity


Otrzymaj punkty, aby pobrać
Otrzymaj punkty, aby pobrać

Zdobywaj punkty, pomagając innym studentom lub wykup je w ramach planu Premium


Informacje i wskazówki
Informacje i wskazówki

Punkty zwrotne II wojny światowej w Europie. Analiza ..., Streszczenia z Sztuka

wyboru innej) teorii, była z pewnością I wojna światowa. Mówiąc o wojnie światowej, będziemy mieć na myśli jej front zachodni. Był on jednocześnie kluczowy ...

Typologia: Streszczenia

2022/2023

Załadowany 24.02.2023

Osholom
Osholom 🇵🇱

4.5

(35)

192 dokumenty

1 / 79

Toggle sidebar

Podgląd częściowego tekstu

Pobierz Punkty zwrotne II wojny światowej w Europie. Analiza ... i więcej Streszczenia w PDF z Sztuka tylko na Docsity! Paweł Ponikło Nr albumu 17 Punkty zwrotne I I wojny światowej w Europie. Analiza problemu z perspektywy klasycznych teorii nauki wojennej Praca licencjacka Na kierunku Stosunki Międzynarodowe Praca przygotowana pod kierunkiem dr Łukasza Kamieńskiego Kraków, maj 2007 Spis treści Wstęp...................................................................................................................................................3 Rozdział 1. Nauka wojenna jako perspektywa teoretyczna...........................................................6 1.1 Czy istnieje nauka wojenna?.............................................................................................................. ....7 1.2 Kształtowanie się teoretycznego myślenia o wojnie - powstanie „programu badawczego”.................................................................................................................. ...........................13 1.2.1 Czołowi przedstawiciele, którzy wpłynęli w zasadniczy sposób na współczesne myślenie o wojnie ................................................................................................................................................................ ...15 1.3 Podstawowe, niezmienne „prawa” wojny - „twardy rdzeń teorii” (heurystyka negatywna)................23 1.4 Szczegółowe, nowoczesne koncepcje prowadzenia wojny - „pas ochronny teorii” (heurystyka pozytywna)................................................................................................................................ ................27 1.4.1 Teorie wojny powietrznej................................................................................................................. .29 1.4.1.1 Koncepcja panowania w powietrzu i lotnictwa jako samodzielnego i decydującego rodzaju sił zbrojnych- Giulio Douhet........................................................................................................... ...............29 1.4.1.2 Koncepcje teoretyków amerykańskich: William A. Mitchell, Aleksander de............................ .....31 Seversky................................................................................................................................ ....................31 1.4.2 Teorie wojny morskiej............................................................................................... .......................32 1.4.2.1 Teoria panowania na morzach – Philip H. Colomb, Alfred T. Mahan............................ ................32 1.4.2.2 Teoria działań pośrednich - J. Corbett................................................................................... .........33 1.4.2.3 Całościowa koncepcja działań morskich - Raul V. Castex............................................. ................33 1.5 Teorie wojny lądowej........................................................................................................................ ...35 1.5.1 Koncepcje wykorzystania i roli broni pancernej................................................................ ...............35 1.6 Teoria wojny totalnej - Jan G. Bloch, Erich von Ludendorff..................................... ..........................40 1.7 Pojęcie punktu zwrotnego w wojnie zgodne z wybranym „programem badawczym”.........................42 Rozdział 2. El Alamein i Stalingrad – punkt zwrotny w 1942 i na początku 1943 r...................45 2.1 Afryka Północna – drugorzędny front pierwszorzędny............................................................ ............48 2.2 „Fall Blau” - wyprawa po ropę i walka o symbol........................................................... .....................53 Rozdział 3. „Wyczarować remis” - operacja „Cytadela” jako punkt zwrotny w 1943 r...........58 3.1 Ofensywa bombowa - niedoceniany front................................................................ ...........................60 3.2 Klęska „wilczych stad” - przełom w Bitwie o Atlantyk.......................................................... .............63 3.3 Bitwa pod Kurskiem - „stracone zwycięstwa”............................................................................ .........66 Zakończenie.......................................................................................................................................74 Bibliografia........................................................................................................................................77 o istocie nauki konieczne było wykorzystanie klasycznych dzieł Poppera, Kuhna i Lakatosa. Przy próbie uporządkowania, w ramach naukowego programu badawczego, zachodniej myśli teoretycznej na temat wojny, trzeba wyróżnić przede wszystkim epokowe dzieła Henri Jominiego Zarys sztuki wojennej i Carla von Clausewitza O wojnie. Koncepcja wirtualnych punktów zwrotnych, stanowiąca ważny element modelu RWDZ, zawarta została w książce Heinza Magenheimera, Hitler. Strategia klęski 1940–45. Pewną trudnością był wybór literatury omawiającej zagadnienia zawarte w rozdziale drugim i trzecim. Niełatwo znaleźć okres w historii, czy nawet jakiekolwiek zagadnienie w naukach społecznych, któremu poświęcono by więcej pozycji niż II wojnie światowej. Równie trudno byłoby znaleźć inny obszar, w którym pojawiło się więcej dzieł absolutnie niegodnych zaufania. Dlatego też korzystano głównie z tekstów źródłowych, czyli przede wszystkim wspomnień i książek uczestników tamtych wydarzeń. W tym kontekście należy wymienić wybitne dzieło Winstona Churchilla II wojna światowa i książkę gen. Mellenthina Bitwy Pancerne, stanowiącą doskonałą syntezę działań Panzerwaffe. Wyjątkami od przyjętej reguły odnoszącej się do doboru literatury, są godne polecenia pozycje Liddella-Harta Karmazynowe Bractwo, Philippa Massona Historia Wehrmachtu 1939–1945 oraz Wojna Hitlera Davida Irvinga. Trudności z odpowiednim doborem, nieskażonej propagandowo literatury, świadczą niewątpliwie o kluczowym znaczeniu II wojny światowej dla najnowszej historii świata i jej wciąż żywym oddziaływaniu na politykę międzynarodową. Analiza przebiegu tego straszliwego konfliktu jest więc zarówno fascynującym, ale i niełatwym testem dla proponowanego sposobu badania działań wojennych. Pozostaje mieć nadzieję, że nie jedynym, a klasyczne spojrzenie na zjawisko wojny, uzupełnione nowymi teoriami pomocniczymi, pozwoli lepiej niż dotąd właściwie rozpoznać otaczające nas zagrożenia i pomóc w określeniu najlepszych narzędzi do ich rozwiązywania. 5 Rozdział 1. Nauka wojenna jako perspektywa teoretyczna „Teorie są sieciami, chwytającymi to, co nazywamy »światem«: służą do racjonalnego ujmowania, wyjaśniania i opanowywania świata. Nasze wysiłki zmierzają do tego, by oczka tych sieci czynić coraz mniejszymi.”2 Metafora sieci, zastosowana przez Karla Poppera, aby ująć sens tworzenia i posługiwania się teoriami doskonale oddaje istotę sprawy. Nie można wyobrazić sobie nauki bez teorii, tak samo jak niemożliwa jest czysta, „nieskażona” obserwacja rzeczywistości. „Zdania obserwacyjne” w nauce, czyli obserwowalny przez nas świat, są przecież „przesiąknięte” niezliczoną ilością wiedzy, z której często nie zdajemy sobie nawet sprawy. Nasze poznanie ma więc charakter aktywny, używając terminologii Kanta, poznajemy wyłącznie fenomeny. Nie inaczej rzecz ma się w naukach społecznych, czyli także w myśleniu o wojnie. II wojny światowej nie sposób ogarnąć w sposób całościowy. Koniecznym jest zatem badanie tego okresu poprzez pryzmat wybranej teorii. Oznacza to celowe pomijanie wielu ważnych aspektów, zawężanie zainteresowań badacza tylko do przewidywanej przez daną teorię problematyki, wreszcie budowaniu na tej podstawie wniosków na temat całej wojny. Jest to sposób na wskroś poprawny. Wyrazem ignorancji, lub co gorsza, złej woli byłoby twierdzić, że oto jakaś wizja II wojny światowej jest całościowa, prawdziwa i niepodważalna. Aby „wyłowić możliwie dużo z oceanu przeszłych wydarzeń” wykorzystujemy sieci teorii. Im większa będzie ich ilość i im bardziej różnorodne będą ich oka, tym większa szansa na sukces. Będzie nim spojrzeń wiele eksponujących tylko wybrany fragment zagadnienia. W tej pracy skupimy się na analizie II wojny światowej w Europie z punktu widzenia nauki wojennej. Poszukiwać będziemy punktu zwrotnego, decydującego momentu wojny. Celem jest wskazanie wydarzeń, które zdeterminowały dalsze wypadki i zdecydowały o losach świata. Jednak nie można nazywać teorią zbioru zdań, które służą do wyjaśnienia tylko jednostkowego wydarzenia. Spróbujemy wykazać, iż tezy wielkich filozofów wojny tworzą użyteczny „program badawczy”, jak określał to Imre Lakatos. Uważamy, że szczególnie dziś, gdy tak wiele mówi się o „wojnie z terroryzmem” oraz „nowym typie wojny”, ten sposób postrzegania może pozwolić na lepsze zdefiniowanie problemu i uchronić przed wieloma błędami, będącymi skutkiem niewłaściwej interpretacji wydarzeń na świecie. 2 Ibidem, s. 53. 6 1.1 Czy istnieje nauka wojenna? Anything goes3 Paul K. Feyerabend Jedną z cech charakterystycznych nauk społecznych jest posługiwanie się językiem potocznym. Wynika to przede wszystkim z faktu zbyt wielkiej ilości procesów, których nie sposób oddać za pomocą języka logiki i matematyki. Niestety, pomimo możliwości lepszego opisu otaczającej rzeczywistości, pojawia się problem niejednoznaczności pojęć, co w konsekwencji prowadzi do mniejszej niż w naukach przyrodniczych, tak postulowanej, intersubiektywnej komunikowalności. Skutkiem tego są niekończące się spory o sens podstawowych terminów. Nie inaczej jest w teoretycznym myśleniu o wojnie. Istnieje nauka czy sztuka wojenna, a może jest tylko historia wojen? Oprócz negatywnych konsekwencji użycia języka potocznego w opisie naukowym, zasadniczą kwestią sporną jest także pytanie o naukowość teorii wojennych. Jest to problem szerszy, dotyczy przecież wszystkich nauk społecznych, szczególnie wobec spektakularnych sukcesów nauk przyrodniczych. Nie wchodząc w szczegóły dyskusji o „permanentnym kryzysie” lub jak ujmował to Stanisław Ossowski, „osobliwościach” nauk społecznych, trzeba jednak na początku przedstawić jasne stanowisko w tej kwestii4. Zdeterminuje to bowiem spojrzenie na teorię wojenną. Zamierzamy wykazać, posługując się w tym celu tezami filozofii nauki, że można mówić o nauce wojennej, tak samo jak mówi się o nauce o społeczeństwie czy polityce. Co więcej, celem niniejszego rozdziału jest wskazanie na istnienie spójnego „programu badawczego” w obrębie nauki wojennej. Posłużymy się tutaj metodologią naukowych programów badawczych Imre Lakatosa. W dalszej części, dysponując się tak dobranym aparatem badawczym możliwy będzie racjonalny z tego punktu widzenia wybór punktów zwrotnych II wojny światowej w Europie. Jak pisał Thomas S. Kuhn, nauka powinna rozwiązywać łamigłówki. Być może trudno mówić o istnieniu „nauki normalnej” w obrębie teorii wojennej, ale będziemy działać jak gdyby powszechnie uznawany paradygmat istniał. Dzięki temu badanie działań wojennych stanie się łamigłówką, a nie „problemem filozoficznym”. 3 Użycie oryginalnego brzmienia najsławniejszej tezy metodologicznej Paula K. Feyerabenda wynika z wielu występujących w literaturze tłumaczeń tego zwrotu. Ich autorzy zwykle zastrzegają się, że to czy inne tłumaczenie nie w pełni oddaje intencje autora. Najlepszym chyba tłumaczeniem jest: „nic świętego”, rozumiane jako sprzeciw wobec nakładania sztywnych, krępujących naukę reguł i zasad, postulowanych zwykle przez ludzi niewiele mających z nią wspólnego. Tak też będziemy je rozumieć, pragniemy jednak pozostawić czytelnikowi swobodę interpretacji. (Paul K. Feyerabend, Przeciw metodzie, wyd. Siedmioróg, Wrocław 1996.) 4 Stanisław Ossowski, O osobliwościach nauk społecznych, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2001 7 bardzo wielu pozanaukowych, arbitralnych decyzji uczonych. Kuhn wprowadza do refleksji o nauce pojęcie paradygmatu. Pisze o nim: „Ma on wskazywać na to, że pewne akceptowane wzory faktycznej praktyki naukowej - wzory obejmujące równocześnie prawa, teorie, zastosowania i wyposażenie techniczne - tworzą model, z którego wyłania się jakaś szczególna, zwarta tradycja badań naukowych.”10 W ramach paradygmatu naukowcy prowadzą swoje badania, czyli rozwiązują łamigłówki. Są to problemy badawcze, których sposób rozwiązania podpowiada właśnie owa tradycja naukowa. Nie jest więc potrzebne każdorazowe zagłębianie się w metodologię i definiowanie podstawowych pojęć. Pozwala to na badania coraz bardziej szczegółowe. Kuhn takie postępowanie badawcze nazywa nauką normalną: „Termin »nauka normalna« oznacza w niniejszych rozważaniach badania wyrastające z jednego lub wielu takich osiągnięć naukowych przeszłości, które dana społeczność uczonych aktualnie akceptuje i traktuje jako fundament swej dalszej praktyki.”11 Te dwa pojęcia wydają się istotne dla rozważań o wojnie. Można, choć wydaje się to trudne, posługując się pojęciem paradygmatu, wykazać istnienie spójnej koncepcji w dziełach najważniejszych przedstawicieli zachodniej myśli wojskowej. To pozwala rozpatrywać wydarzenia historyczne jako łamigłówki, czyli rozpatrywać dany jednostkowy problem już z perspektywy teorii, tak jak dzieje się to w innych naukach. Jeszcze dalej idzie Paul K. Feyerabend proponując zasadę „anarchizmu epistemologicznego”. Nie sposób dokonać krytycznego wyboru teorii, nauka jest wbrew powszechnym opiniom bardzo irracjonalna, o wyborze nowej teorii decydują zwykle kryteria pozanaukowe. Problem demarkacji, czyli oddzielenia wiedzy naukowej od potocznej, należy rozwiązać poprzez krytyczne spojrzenie zarówno samego badacza, jak i osób oceniających jego hipotezy. Rozwój odbywa się poprzez przedstawianie teorii alternatywnych. Feyerabend podkreśla tak krytykowany przez neopozytywistów element filozoficzny i spekulatywny w myśleniu naukowym: „Nauka wolna od metafizyki jest na najlepszej drodze do przekształcenia się w dogmatyczny system metafizyczny, a dobry empirysta musi być krytycznym metafizykiem.”12 Taka koncepcja nauki pozwala „uratować” nauki społeczne, a przede wszystkim interesującą nas naukę wojenną. Byłaby to zatem krytyczna, mocno filozoficzna dyskusja, przejawiająca się przedstawianiem teorii, które należałoby ze sobą stale porównywać, nie odrzucając jednak trwale żadnej z nich, wskazując na ich mniejszą lub większą przydatność w oparciu o obserwacje konkretnych przykładów. Być może nie jest to definicja dająca na pierwszy rzut oka gwarancje spektakularnych osiągnięć, z pewnością jednak broni przed dogmatyzmem i niemocą, wyrażającą się nieustannym dążeniem do „obiektywizmu” i nadmierną ostrożnością w formułowaniu sądów. 10 Thomas S. Kuhn, Struktura rewolucji naukowych, Fundacja Aletheia, Warszawa 2001, s. 34. 11 Ibidem, s. 33. 12 Stanisław Kamiński, Pisma wybrane. Tom IV. Nauka i metoda. Pojęcie nauki i klasyfikacja nauk, KUL, Lublin 1992, s. 176. 10 Jako piąty, ostatni etap w rozwoju filozofii nauki, należy wymienić metodologię naukowych programów badawczych zaproponowaną przez Imre Lakatosa. Teorii naukowych nie można, jak u Poppera, traktować jako pojedynczych hipotez lub ich serii: „Podstawową jednostką oceny musi być nie izolowana teoria lub koniunkcja teorii, a raczej »program badawczy«, z konwencjonalnie zaakceptowanym (a zatem na mocy prowizorycznej decyzji »nieobalalnym«) »twardym rdzeniem« i z »heurystyką pozytywną«, określającą problemy, przedstawiającą w zarysie budowę pasa hipotez pomocniczych, przewidującą anomalie i zwycięsko przekształcającą je w przykłady, a wszystko to zgodnie ze z góry obmyślonym planem.”13 Programu nie można obalić poprzez wskazanie kontrprzykładu (anomalii). Porównywać możemy ze sobą tylko całe programy. Jeśli jest on w stanie przewidywać, choćby częściowo, nowe fakty jest to program postępowy, Możemy też mówić o programach w stanie stagnacji lub degenerujących się. Tylko na tej podstawie i to w dodatku z perspektywy historycznej możemy dokonać wyboru teorii: „Jeśli program badawczy w postępowy sposób wyjaśnia więcej niż jego konkurent, to »wypiera« go, a konkurent może zostać wyeliminowany (lub, jeśli wolicie, »odłożony na półkę«).”14 Taka wizja rozwoju nauki (logiki odkrycia naukowego jak powiedziałby Popper) wydaje się najlepiej odzwierciedlać proces powstawania nauki wojennej. Trudno byłoby wykazać, jak to proponuje Kuhn, istnienie jednego, zmieniającego się w okresach rewolucji naukowych, paradygmatu. Można jednak opisać historyczny rozwój nauki wojennej za pomocą konkurujących ze sobą, postępowych, stagnacyjnych i degenerujących się programów. Postaramy się wykazać, że można mówić o poglądach najwybitniejszych zachodnich teoretyków wojny jako o spójnym i postępowym programie badawczym. Prześledzimy kolejno proces powstawania twardego rdzenia, czyli heurystyki negatywnej teorii (rozdz. 1.2), a także pasa ochronnego, a więc heurystyki pozytywnej (rozdz. 1.3). Tak ukształtowana teoria pozwoli na wybór punktu zwrotnego II wojny światowej w Europie. Istnienie nauki wojennej, tak często podważane przez wielu krytyków, wydawało się oczywiste także dla największych myślicieli wojny. Często mówi się, że Carl von Clausewitz kwestionował możliwość istnienia nauki o wojnie. To prawda, uważał że niemożliwa jest nauka pozytywna, czyli podobna naukom przyrodniczym. Trudno się z tym nie zgodzić, „fizyka wojenna” może być wyłącznie wytworem ignorancji. Mimo to teoretyczne myślenie o wojnie jest według Clausewitza możliwe: „Jasne jest tylko to, że konflikt ten, jak każdy przedmiot, który nie przerasta naszych zdolności pojmowania, można wyjaśnić przy pomocy badawczego umysłu i zrozumieć bardziej lub mniej dokładnie jego wewnętrzne związki. A to już samo wystarcza, aby urzeczywistnić pojęcie teorii.”15 Najbardziej trafne wydają się jednak uwagi na temat nauki wojennej, które głosił wybitny 13 Imre Lakatos, Pisma z filozofii nauk empirycznych, Wyd. Naukowe PWN, Warszawa 1995, s. 185. 14 Ibidem, s. 187-8. 15 Carl von Clausewitz, O wojnie, Wyd. Test, Lublin 1995, s. 116. 11 myśliciel francuski Henri Jomini. W Zarysach sztuki wojennej pisał: „O ile jednak zasady strategii są niezmienne, o tyle prawdy polityki wojny ulegają zmianom, które wypływają ze stanu moralnego narodów, z warunków miejscowych oraz pochodzą od ludzi stojących na czele armii i państw. Te trudno dostrzegalne różnice zrodziły całkowicie błędne przekonanie, że żadne stałe zasady wojny rzekomo nie istnieją. Mam nadzieję, iż potrafię udowodnić, że nauka wojenna ma swoje reguły, których nie wolno naruszać, jeśli się nie chce być pokonanym w walce z biegłym przeciwnikiem.”16 Zamierzamy podążać tą drogą, ponieważ wydaję się, że przyjęcie takiego sposobu myślenia prowadzi do bardzo interesujących wyników. W tym miejscu pozostaje jeszcze rozróżnić naukę od sztuki wojennej. Wykazaliśmy, że możemy mówić o nauce wojennej, tak jak można wyodrębnić naukę o społeczeństwie czy polityce. Często używane jest także określenie teoria sztuki wojennej, co wynika chyba z obaw przed użyciem słowa nauka. Powtórzmy, nauka wojenna byłaby teoretyczną zadumą nad wojną jako zjawiskiem społecznym. Tak zdefiniowanym przedmiotem zajmują się więc teoretycy wojny. Sztuka wojenna to wykorzystanie tej wiedzy w praktyce. Należy tu podkreślić, że mamy tu na myśli wojnę jako kontynuację polityki, a więc sztuka wojny to domena polityków i przywódców. „Natomiast wojskowi uprawiają sztukę prowadzenia walki zbrojnej, będącej elementem wojny. Najważniejszym, ale elementem, którego nie można utożsamiać z wojną. A zatem wojskowi uprawiają sztukę walki zbrojnej albo sztukę wojskową, której nie można utożsamiać ze sztuką wojenną - prowadzenia wojny.”17 Oczywiście znajomość reguł nauki wojennej jest tylko jednym z wielu elementów decydujących o pokonaniu przeciwnika. Clausewitz określa to bardzo trafnie: „Teoria powinna być rozważaniem, a nie doktryną.”18 Jakże często nie rozumieli tego dowódcy na polu bitwy! 16 Henri Jomini, Zarys sztuki wojennej, Wyd. MON, Warszawa 1966, s. 35. 17 Wojciech Łebkowski, „Nauka i sztuka wojenna”, w: Sztuka wojenna (konteksty teoretyczne i praktyczne), Michał Krauze, Bogdan M. Szulc (red.), wyd. Adam Marszałek, Toruń 2000, s. 89. 18 Carl von Clausewitz, O wojnie, Wyd. Test, Lublin 1995, s. 27. 12 1.2.1 Czołowi przedstawiciele, którzy wpłynęli w zasadniczy sposób na współczesne myślenie o wojnie Ksenofont Pierwszym teoretykiem, którego zaliczyć można do twórców „twardego rdzenia” zachodniej nauki wojennej, był Ksenofont. Jego dorobek teoretyczny to przede wszystkim dzieła: Anabaza i Historia grecka. Zwraca w nich uwagę szczególnie na rolę manewru i ekonomii sił. Stąd logiczną konsekwencją jest postulat zmasowania maksymalnych sił w momencie bitwy. Ksenofont jawi się jako zwolennik szyku skośnego, gdzie silniejsze lewe skrzydło dokonuje przełamania pozycji nieprzyjaciela. Preferuje aktywną formę działań, przede wszystkim natarcie. Dużą wagę przywiązuje do zaskoczenia wroga. Ksenofont bardzo ubolewał na częstą rotacją dowódców w starożytnej Grecji. Dlatego też promował zasadę jedności dowodzenia, wyrażającą się przyznawaniem wielkiej roli wodzowi, który odpowiadałby za przygotowania i prowadzenie kampanii. Gajusz Juliusz Cezar Teoretyczny dorobek na temat wojny starożytnego Rzymu jawi się jako wyjątkowo skromny w porównaniu do militarnych sukcesów imperium. Jedną z niewielu prób uogólnienia doświadczeń wojennych jest twórczość Juliusza Cezara. Warto tu zwrócić uwagę na jego Wojnę Galijską i O wojnie domowej. Jawi się tam jako zwolennik wojny manewrowej, szybkiej. Można chyba uznać go za prekursora wojny błyskawicznej. Dokonał zresztą reformy techniki marszów, polegającej na forsownym przemieszczaniu się w dzień i w nocy, a także budowie budzących podziw dróg i mostów. Doskonałą syntezą poglądów i faktycznych działań Cezara wydaje się fragment przedmowy do O wojnie domowej autorstwa Jana Parandowskiego: „Szybkość, z jaką przerzucał się w najdalsze i najbardziej niedostępne miejsca, zdumiewała i przerażała ludy Galii i Germanii, które spostrzegły, że nie chronią ich ani rzeki i moczary, ani lasy i góry. Most na Renie, zbudowany w dziesięć dni, pozostał w historii wojen jednym z najbardziej podziwianych czynów, a Germanowie, którym przyniósł klęskę, przekonali się, jak nierówna jest walka barbarzyńców z wyższą cywilizacją.”21 21 Juliusz Cezar, O wojnie domowej, Wyd. Czytelnik, Warszawa 1990, s. 15. 15 Niccolo Machiavelli O ile okres średniowiecza nie wniósł wiele nowego do kształtowania się nauki wojennej, to w okresie Renesansu można odnaleźć interesujące nas wątki, przede wszystkim w myśli Niccolo Machiavellego. W Księciu zwraca on przede wszystkim uwagę na potrzebę posiadania własnego wojska, gdyż to siła militarna w dużym stopniu decyduje o potędze państwa. Podaje wiele przykładów na to, że armie najemne, niepewni sojusznicy nie mogą być gwarantem bezpieczeństwa. Jeśli chodzi o zasady prowadzenia wojen, Machiavelli eksponuje przede wszystkim znaczenie zaskoczenia przeciwnika, zaleca na przykład prowadzenie działań wojennych w dni świąteczne. Jest zwolennikiem manewru i działań ofensywnych, które prowadzić mają do ściśle zdefiniowanego przez władcę celu. Co chyba najważniejsze dla teorii, uważa za konieczne studiowanie historii wojen i prowadzenia ciągłych do niej przygotowań: „Nie powinien [władca - P.P] więc nigdy odrywać myśli od sztuki wojennej i w czasie pokoju więcej się w niej ćwiczyć niż podczas wojny. A może to zrobić na dwa sposoby: pierwszy, to działanie, a drugi - myślenie.”22 Wojsko i władca muszą stale przygotowywać się do wojny, zarówno poprawiając wyszkolenie i sprawność, jak i poprzez doskonalenie rozwiązań taktycznych i poznawanie terenu ewentualnych przyszłych walk. Kilka wieków musiało minąć, zanim zalecenia Machiavellego ziściły się w postaci permanentnie pracujących sztabów, które bez względu na sytuację państwa przygotowywały się do przyszłej wojny. Henry Lloyd Pierwszym teoretykiem, który uznał konieczność systematycznego, naukowego badania problemu wojny i jej prowadzenia był angielski generał Henry Lloyd. Jego Military Memoirs przyniosły mu sławę i miano ojca naukowego traktowania wojny. Jako pierwszy używał określenia nauka wojenna, choć rozumiał przez to tylko szeroko pojęte przygotowania armii do wojny. Uważał, że stałym prawom może podlegać tylko szkolenie żołnierzy i wyekwipowanie ich w odpowiednią do danych warunków broń. Stanowczo twierdził, że powinno się szkolić wojsko tylko do zadań, które będą mu postawione w czasie realnej wojny. Tutaj kończy się, według Lloyda, nauka wojenna. Same działania bojowe są już domeną wodza i nie mogą, ze względu na nieskończoną ilość możliwych kombinacji, podlegać żadnym ogólnym zasadom. 22 Niccolo Machiavelli, Książę, Wyd. Zielona Sowa, Kraków 2005, s. 65. 16 Henri Jomini Kto uwierzy, że Eugeniusz i Malborough zwyciężali tylko dzięki natchnieniu lub moralnej przewadze swych batalionów?23 Henri Jomini Teoretykiem pozostającym w cieniu wielkiego Clausewitza, a chyba równie wybitnym i zasługującym na szersze omówienie był bez wątpienia Henri Jomini. Podobnie jak pruski generał, próbował on dokonać dogłębnej analizy wojen napoleońskich. Jego najważniejsze dzieło: Zarys sztuki wojennej nie jest być może tak wysublimowanym studium jak O wojnie, autor dużo miejsca poświęca ówczesnej taktyce, przez co ta część książki zdezaktualizowała się dość szybko, jednak podstawowe myśli na tematy strategii pozostają zaskakująco aktualne. Jomini akcentuje przede wszystkim wiarę w niezmienność podstawowych „praw wojny”. Jedną z jego największych zasług jest wyraźne odróżnienie niezmienności zasad wojny od nieodłącznego wszelkim działaniom społecznym przypadku. Nie można więc dyskredytować teorii, jeśli znajdujemy w historii wojen jednostkowe kontrprzykłady (anomalie). Słuszność takiego postępowania wiele lat później potwierdzi Lakatos, twierdząc, że „wszystkie teorie rodzą się i umierają obalone”. Jako podstawowe prawo wojny, Jomini wymienia koncentrację i ekonomię sił: „Zasada ta powinna kierować wszystkimi kombinacjami, jeżeli chcemy, aby one dały pomyślne wyniki. Zasada ta polega na tym, aby: 1) kierować główne siły armii na decydujące punkty teatru wojny lub pola bitwy. 2) działać w taki sposób, żeby masy wojsk nie tylko znalazły się w decydującym punkcie, lecz aby wszystkie razem sprawnie weszły do walki.24 Skupienie uwagi na tych dwóch elementach nie oznacza wcale, że Jomini uważał wojnę jedynie za decydującą bitwę. Istnieje wiele sposobów rozstrzygnięcia kampanii, nie zawsze musi dochodzić do bitwy. Ważne jest natomiast zachowanie swobody działania w skali strategicznej, to znaczy możliwość w sprzyjających warunkach do stoczenia bitwy (bitew), stosując zasadę koncentracji i ekonomii sił. Powinno się używać do tego celu dużych i zwartych oddziałów, które sprawnie mogą się koncentrować i wchodzić do bitwy. Mimo to Jomini dostrzega również korzyści płynące z małych oddziałów dywersyjnych, działających na tyłach wroga czy dokonujących wypadów. „W tego rodzaju działaniach ryzykuje się niewiele, uzyskać natomiast można dużo, a ponieważ nie mogą one w żadnym wypadku zaszkodzić siłom głównym armii, powinno się je uznać za celowe.”25 23 Henri Jomini, Zarys sztuki wojennej, Wyd. MON, Warszawa 1966, s. 246. 24 Ibidem, s. 81-82. 25 Ibidem, s. 156. 17 chociaż oddaje przeciwnikowi swobodę manewru, posiada jednak większą siłę. Dlatego też aby móc wykorzystać wszystkie atuty działań ofensywnych, należy zneutralizować przewagę wynikającą z obrony. Rozwiązaniem wydaje się właśnie zasada koncentracji i ekonomii sił: „Postawmy więc zasadę: jeżeli będziemy mogli pokonać wszystkich przeciwników w jednym, pokonanie tego jednego musi być celem wojny, gdyż w tym jednym trafimy w wspólny punkt ciężkości całej wojny.”30 Clausewitz dostrzega jednak, że dróg do zwycięstwa jest nieskończenie wiele, wojna zawsze jest inna. Jeden pozostaje za to środek, jest nim walka. Różne mogą być jej formy, stanowi jednak konieczny element wojny. Celem wojny musi być rozbrojenie przeciwnika, tak aby zmuszony był zastosować się do naszych żądań. Najlepszymi sposobami do osiągnięcia tego celu jest zniszczenie armii nieprzyjaciela i zajęcie jego terytorium. Oczywiście, żadne z nich nie jest konieczne, doświadczenia historyczne dostarczają przykładów bardzo wielu kombinacji tych i innych czynników. Te dwa jednak, a szczególnie zniszczenie sił zbrojnych wroga, wydają się w teorii Clausewitza szczególnie preferowane. Helmuth von Moltke (Starszy), Alfred von Schlieffen Jeśli chcieć wskazać na bezpośrednich wykonawców zaleceń Clausewitza, generałów którzy rozsławili jego dzieło, trzeba by wymienić dwóch: Helmutha von Moltkego (starszego) i Alfreda von Schlieffena. Pierwszy odpowiedzialny był za wspaniałe pruskie sukcesy w wojnie z Austrią (1866 r.) i Francją (1870 r.). On również rozsławił O wojnie, twierdząc że to dla niego najważniejsza inspiracja w podejmowaniu decyzji strategicznych. Drugi nieomylnie kojarzony jest z planem wojny, który tylko w niezbyt zmodyfikowanej formie został zastosowany na początku I wojny światowej. Był on syntezą nauk Clausewitza i sytuacji geopolitycznej Niemiec. Zakładał wojnę błyskawiczną, koncentrację sił i kolejne pokonanie Francji, a potem Rosji w szybkich kampaniach. Plan co prawda w końcu nie został z sukcesem zrealizowany, zdecydowały o tym jednak nie błędy w planowaniu, ale szybsza niż się spodziewano mobilizacja armii rosyjskich, opór twierdz belgijskich i przede wszystkim ogromny wzrost skuteczności broni strzeleckiej i artylerii, który niezwykle zwiększył skuteczność działań obronnych. Obaj generałowie nie wprowadzili szczególnych zmian w nauce wojennej. Eksponowali rolę szybkości działań, zasadę koncentracji i ekonomii sił. Ich zasługą było praktyczne wcielenie w życie zasad proponowanych przez Clausewitza, reorganizacja armii niemieckiej, dzięki czemu przez następne dekady stała się ona budzącą lęk i podziw potęgą. 30 Carl von Clausewitz, op. cit., s. 751. 20 Ferdynand Foch Ze wszystkich błędów jeden jest tylko haniebnym, a jest nim bezczynność.31 Ferdynand Foch Pewnego rodzaju zwieńczeniem i ostatnim słowem w ukształtowaniu się „twardego rdzenia” była teoria prowadzenia wojny, którą zaproponował marszałek Francji, Wielkiej Brytanii i Polski Ferdynand Foch. Jest to program radykalny. Wojna jest wiedzą, strategia ma swoje nieuchronne prawa. Są one niezmienne, ponieważ na wojnie zawsze walczą ludzie, zmieniają się tylko narzędzia. Uniwersalne prawa, to przede wszystkim swoboda działań, rozumiana jako posiadanie inicjatywy i narzucenie jej przeciwnikowi. Stąd wynika preferowanie działań ofensywnych, które dają możliwość pełnego wykorzystania inicjatywy na polu walki. Nie można pozwolić sobie na bezczynność, cały czas powinniśmy być o krok przed nieprzyjacielem. Wódz musi być cały czas skoncentrowany na celu głównym, choć na wojnie często bardzo wiele dróg do niego prowadzi. Foch jest zdecydowanym zwolennikiem walnej bitwy, jako naturalnego sposobu rozstrzygnięcia zmagań wojennych: „Z naszych studiów historycznych również wynika, że każda kampania jest szeregiem działań strategicznych, z których każde zmierza do bitwy walnej.”32 Stąd oczywistym wydaje się postulat maksymalnej koncentracji sił, a także ekonomicznego ich użycia, tak aby jak najwięcej z nich mogło pokonać wroga w bitwie. Bitwie, do której doprowadzimy w sprzyjających dla nas okolicznościach, cały czas przejawiając inicjatywę, wykorzystując w tym celu manewr i działania ofensywne. Środkiem do zwycięstwa jest zniszczenie sił zbrojnych nieprzyjaciela. Zdobycie jego terytorium jest, według marszałka Focha, sprawą drugorzędną: „W ten sposób pierwszym przedmiotem działań jest armia główna nieprzyjaciela. Ze spotkania wynika zwycięstwo lub klęska; jest to zatem nowa podstawa, ustalająca nowe kombinacje, które musimy przyjąć.”33 Sun Tzu Nie można, zajmując się nauką wojenną, nie wspomnieć o teorii starożytnego chińskiego teoretyka Sun Tzu. Jego traktat Sztuka wojny pozostaje jednym z najważniejszych dzieł, tym bardziej imponujących, że powstałym około VI-V w. p.n.e. Trudno jednak dokonać jego porównania z koncepcjami autorów europejskich. Są to, używając terminologii Paula K. Feyerabenda, teorie niewspółmierne. Powstały przecież w zupełnie innym otoczeniu 31 Ferdynand Foch, Zarys sztuki wojennej, Wojskowy instytut naukowo - wydawniczy, Warszawa 1924, s. 273. 32 Ferdynand Foch, O prowadzeniu wojny, Wojskowy instytut naukowo - wydawniczy, Warszawa 1925, s. 12. 33 Ibidem, s. 27. 21 kulturowym, stąd często dokonywane obecnie porównania wydają się chybione. Sama koncepcja walki jest w tych kulturach zupełnie inna. Clausewitz, pisząc, czym jest wojna, podaje przykład dwóch zapaśników. Sun Tzu wskazałby raczej na wojowników Wushu (chińskie sztuki walki, na Zachodzie znane jako kung-fu). Dla pierwszego największym zaszczytem jest zwycięstwo w uczciwej walce. Dla drugiego uniknięcie jej. Stąd w tradycji europejskiej środkiem wojny jest przede wszystkim walka. Dla Sun Tzu - bardzo poważnym, ale tylko jednym z wielu: „Dlatego sto zwycięstw w stu bitwach nie jest szczytem osiągnięć. Prawdziwym szczytem osiągnięć jest podbicie armii wroga bez walki.”34 Podobnie więc jak teoretycy zachodni docenia rozwiązania polityczne, wywiadowcze, niekonwencjonalne (podobnie jak Jomini), ale przywiązuje do nich znacznie większą rolę. Mimo to wojna traktowana jest jako rzecz poważna i jako taka wymaga powstania teorii. Sun Tzu przywiązuje ogromną rolę do manewru, szybkości i zaskoczenia. Pierwszorzędną rolę przyznaje jednak, jak sam to określa, pokonaniu zamiarów przeciwnika. Można to chyba porównać do zasady swobody działań, rozumianej jako posiadanie inicjatywy, wynikającej ze znajomości zamiarów nieprzyjaciela i narzucania mu swojej woli. Jego Sztuka wojny to pewnego rodzaju zbiór aforyzmów na temat wojny. Chyba najbardziej wartościowym z nich i zarazem korespondującym z „prawami wojny” Zachodu jest porównanie wojny z zachowaniem się wody: „Walka zwycięskiej armii przypomina nagłe wypuszczenie wody do głębokiego wąwozu.”35 ”Woda porusza się w ten sposób, że unika wysokości i leci w dół. Rozkład sił wojskowych unika materii i uderza w próżnię.”36 Sun Tzu stał się znany w Europie dopiero tuż przed Rewolucją Francuską, w dodatku w skróconym przekładzie. Trudno określić, jaki wpływ wywarł na naukę wojenną w Europie przed II wojną światową. Jest on ogromny po jej zakończeniu, ale to wykracza już poza zakres niniejszego opracowania. 34 Sun Tzu, Sun Pin, Sztuka wojny. Traktaty, Wyd. Helion, Gliwice 2004, s. 32. 35 Ibidem, s. 40. 36 Ibidem, s. 49. 22 człowiekowi na świecie nie przyjdzie nawet na myśl pomysł obłożenia się materiałami wybuchowymi, porwania samolotu, czy strzelania do przypadkowych ludzi na ulicy lub, że będziemy mogli temu w każdym przypadku zapobiec. Jeszcze trudniej jest określić, czym miałoby być zwycięstwo terroryzmu! Nie można zatem używać w tym przypadku terminu „wojna”. Wojna jest tylko podklasą pojęcia konfliktu, terroryzm należy po prostu do innej części tego zbioru. Aby go rozwiązać trzeba zatem posługiwać się (stworzyć?) inną teorią, niż ta przypisana działaniom wojennym. Nie jest celem niniejszego opracowania odpowiadać na pytanie o wybór koniecznych środków, pozostańmy przy stwierdzeniu, że nie każdy konflikt rozwiązuje się za pomocą metod, opracowanych do zniszczenia armii wroga. Zaproponowane tutaj zasady sztuki wojennej nie powinny budzić większych wątpliwości, ale warto w tym miejscu uściślić rozumienie tych terminów. Naczelnym elementem sztuki wojennej pozostaje niezmiennie zasada koncentracji sił. Idei tej nie należy rozumieć jednak tylko w jej aspekcie ilościowym. Zmasowanie oznacza przecież wykorzystanie wszystkich sił i środków, to znaczy również wykorzystywanie jak najbardziej zaawansowanej broni dostępnej dla każdej ze stron. Koncentracja oznacza zawsze skumulowanie najefektywniejszych środków na kluczowym kierunku, w centralnym punkcie wojny. Można to osiągnąć poprzez rzucenie mas piechoty, zmasowany ogień artyleryjski, precyzyjne naloty najnowocześniejszych bombowców, czy chociażby skupienie w danym rejonie dostępnych środków walki radioelektronicznej. Rozwój techniki nie ma tutaj wielkiego znaczenia. Aby odpowiednia koncentracja była możliwa, konieczne jest optymalne użycie ekonomii sił, a więc takie dysponowanie wojskami, zaopatrzeniem i innymi zasobami, aby móc wykorzystać je w odpowiednim miejscu i czasie. Jest to więc zasada wynikająca z koncentracji, konieczna, aby uzyskać przewagę tam, gdzie będzie to dla nas najkorzystniejsze. Podobnie jest z kolejnym „prawem wojny” - swobodą działań. Jej zachowanie poprzez odpowiedni manewr, przede wszystkim w skali strategicznej, posiadanie wiedzy o przeciwniku i jego zamiarach, ukrywanie własnych planów, nieoddawanie inicjatywy poprzez ofensywną formę działań jest warunkiem koniecznym dla ekonomii sił w wymiarze strategicznym. Wynika więc z ekonomii sił, jest jej warunkiem koniecznym. O ile koncentracja sił jest zasadą nadrzędną, to początkiem jest zawsze zapewnienie sobie swobody działań, która pozwala na optymalne wykorzystywanie zasobów (ekonomia sił), która z kolei prowadzi do zapewnienia wystarczającej przewagi w sprzyjającym miejscu i czasie (z. koncentracji). Prawdziwym początkiem jest jednak wyznaczenie konkretnego celu każdej wojny. Zwyciężyć może tylko ten, kto wie, o co walczy i gotów jest podporządkować temu wszystkie siły. Ta zasada sztuki wojennej, jest naturalną konsekwencją samej definicji wojny jako narzędzia polityki. To politycy wyznaczają cele generałem, którzy je tylko realizują. Przyjęcie takiej definicji wojny prowadzi więc, na 25 podobieństwo innych działań politycznych, do kolejnych zasad sztuki wojennej. Od przyjęcia celu, poprzez zapewnienie sobie swobody działań i umiejętne wykorzystaniu dostępnych środków, do skoncentrowanego użycia wszystkich sił w kluczowym punkcie. Jeśli nawet nie tak przebiegało rozumowanie poszczególnych teoretyków wojny, to przyjęcie przez Clausewitza takiej definicji wojny doskonale pasuje do zasad sztuki wojennej wskazywanych przez wcześniejszych autorów. Pozwala to widzieć w nauce wojennej spójny i historycznie tworzący się naukowy program badawczy. Kształtowanie się „twardego rdzenia” zostało rozpoczęte przez Ksenofonta, a zakończone przez Henri Jominiego i przede wszystkim Carla von Clausewitza. 26 1.4 Szczegółowe, nowoczesne koncepcje prowadzenia wojny - „pas ochronny teorii” (heurystyka pozytywna) „Twardy rdzeń” nauki wojennej stanowią uniwersalne „prawa wojny”. Nie byłyby one jednak wiele warte, gdyby nie wysiłek teoretyków, którzy analizując współczesne im konflikty, starają się opisać zmiany stale zachodzące w sztuce wojennej. Pojawienie się nowych rodzajów broni, zmiany społeczne i ekonomiczne, wszystko to wpływa na sposób prowadzenia wojny. Tylko poprzez stałe uwzględnianie nowych czynników można zachować postępowy charakter programu badawczego. W przeciwnym razie stanie się on zgubną doktryną lub w najlepszym razie posłużyć może do wyjaśniania przeszłych kampanii. Nie wolno przygotowywać się do wojny, która już była. Poprzez analizę zachodzących zmian i wyciągnięcie wniosków z poprzednich wojen jest możliwe prawidłowe przewidywanie, po części również kreowanie, przyszłych konfliktów. Przywołany był już przykład takiej analizy, której dokonał Henri Jomini. Potrafił on, obserwując wzrost skuteczności broni strzeleckiej i artylerii, przewidzieć, co prawda pośrednio, statyczny charakter I wojny światowej, jak i rozwój broni pancernej jako sposobu na przywrócenie roli manewru na polach bitew przyszłych wojen. W podobny sposób postępowało wielu teoretyków w okresie międzywojennym. Działając, często wbrew oficjalnie przyjętym sposobom myślenia, potrafili zastosować „prawa wojny” w nowych warunkach. A zmieniły się one zasadniczo. Ogólny charakter tych zmian doskonale scharakteryzował Michael Howard w Wojnie w dziejach Europy: „Technika, która w wieku XIX uczyniła masowe uczestnictwo w wojnie zarówno możliwym, jak koniecznym, miała w wieku XX skupić rosnącą moc zniszczenia w rękach wysoko wykwalifikowanych fachowców. Druga wojna światowa ujrzała niezwykłe połączenie masowego uczestnictwa z morderczymi ezoterycznymi pojedynkami ekspertów techniki.”38 Powstawanie „pasa ochronnego” było procesem stopniowym, często niezależnym od siebie, przebiegającym w różnych krajach. Armie poszczególnych państw w różnym stopniu przyswoiły sobie te nowe zalecenia. Stało się to wyraźnie widoczne w początkowych latach drugiej wojny światowej. Wehrmacht był najlepszą armią świata głównie ze względu na sposób jego organizacji, zastosowaną taktykę i kompetencje oficerów, a nie ilość i jakość sprzętu. Dokonując wyboru autorów i wątków z ich twórczości zastosowano klucz podobny jak w rozdziale 1.2, to znaczy wybrano ich poglądy na temat zjawiska wojny, metody jej prowadzenia i czynniki decydujące o zwycięstwie. Postaramy się wykazać, iż podobnie jak w przypadku „twardego rdzenia” również i tutaj możemy mówić o koherentnej teorii, dobrze przewidującej późniejsze 38 Michael Howard, Wojna w dziejach Europy, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1990, s. 159. 27 wojennej. Wojna powietrzna to pojedynek ogniowy, liczy się ilość i jakość uzbrojenia, szybkość i manewrowość schodzą na drugi plan. Stąd też należy wykorzystywać także samoloty cywilne, odpowiednio je modyfikując, gdyż najbardziej liczy się ich liczba, a nie osiągi. Konsekwencją tego jest wojna totalna. Wszyscy obywatele znajdują się nagle na pierwszej linii frontu: „Nie można już ustalić granic pola bitwy; obejmuje ono obecnie całe terytorium i obszary morskie walczących państw. Znikła różnica pomiędzy kombatantami a obywatelami nie walczącymi: albowiem wszyscy obywatele, gdziekolwiek by się znajdowali, są wystawieni na bezpośrednie uderzenia nieprzyjaciela. Nie ma już miejsca, w którym można by było względnie bezpiecznie i spokojnie żyć i pracować: bank będzie tak samo narażony na uderzenia, jak okop, a może być nawet jeszcze bardziej. Niebezpieczeństwo zaciąży nad wszystkimi i nad wszystkim.”39 Ta krótka charakterystyka poglądów Douheta pozwala od razu dostrzec śmiałość i wizjonerstwo tej koncepcji. Zwraca uwagę także jej bezkompromisowość. Oceniając ją z perspektywy czasu, należy uznać, że Douhet miał rację, przyznając panowaniu w powietrzu rolę decydującą o zwycięstwie. Słusznym okazał się także postulat zmasowanego użycia lotnictwa, a także wyraźne wydzielenie go jako samodzielnego rodzaju sił zbrojnych. Propozycje te można zatem określić jako postulat stworzenia potężnego lotnictwa strategicznego. Wszystko zgodnie z podstawową zasadą koncentracji i ekonomii sił. Należy użyć wszystkich dostępnych sił tam, gdzie przeciwnik jest najsłabszy. Douhet bardzo trafnie zauważył również ofensywny charakter lotnictwa i, biorąc pod uwagę pozytywny charakter ataku słusznie proponował gwałtowną ofensywę bombową. Wyjątkowo przenikliwie w kontekście późniejszego rozwoju lotnictwa i pojawienia się broni nuklearnej pisał o nadchodzących konfliktach: „Im silniejsze ciosy będzie mogła zadać ogółowi obywateli i im w bardziej bezpośredni sposób będzie ona w stanie dotknąć ich interesów, tym rzadziej będą wybuchały wojny, ponieważ nikt nie będzie mógł powiedzieć: »uzbroimy się i wyruszamy«.”40 Nie ustrzegł się jednak błędnych wniosków, przede wszystkim dlatego iż uważał, że można na podstawie posiadanej wiedzy całkowicie poprawnie wnioskować o przyszłości. Przykładem może być jego stwierdzenie o niemożliwości skutecznej obrony przed atakiem powietrznym. Słusznie zauważał wyjątkowe trudności takiej obrony, co potwierdzić miała także II wojna światowa, jednakże nie brał pod uwagę rozwoju technologii, która miała umożliwić wczesne wykrycie zbliżającej się formacji samolotów i skuteczne dysponowanie lotnictwem myśliwskim oraz obroną przeciwlotniczą. Twierdził także, że przyszła wojna wobec rozwoju broni strzeleckiej również będzie miała charakter pozycyjny. 39 Douhet Giulio, Panowanie w powietrzu, Wyd. MON, Warszawa 1965, s. 207. 40 Ibidem, s. 225. 30 Nie brał pod uwagę rozwoju broni pancernej. Nie można wszystkiego przewidzieć, teraźniejszość nie daje nam wszystkich danych, dzięki którym możemy poprawnie wnioskować o przyszłości. Nie przekreśla to jednak zasług Douheta. Do dziś trwają spory o skuteczność ofensywy bombowej w czasie II wojnie światowej, naloty nie wywoływały tak wielkiej paniki, jak przewidywał, a efekty bombardowań dalekie było od jego wyliczeń. Choć samoloty myśliwskie i obrona przeciwlotnicza okazywały się jednak bardzo skuteczną bronią, należy uznać Douheta za pioniera nowoczesnego myślenia o lotnictwie wojskowym. Jego poglądy miały niewątpliwie duży wpływ na przebieg wojny, co łatwo można zauważyć, studiując historię wojny powietrznej w latach 1939-45. 1.4.1.2 Koncepcje teoretyków amerykańskich: William A. Mitchell, Aleksander de Seversky Podkreślając wiodącą rolę Giulio Douheta w tworzeniu nowoczesnej koncepcji użycia lotnictwa wojskowego, należy jednak przywołać także poglądy dwóch czołowych teoretyków amerykańskich. William A. Mitchell i Aleksander de Seversky podzielali podstawowe wnioski włoskiego generała odnośnie charakteru lotnictwa i jego roli w pokonaniu przeciwnika. Lotnictwo strategiczne jako siła wybitnie ofensywna powinna decydować o wynikach wojen, pozostałe rodzaje sił zbrojnych będą miały charakter pomocniczy. Bombowce, podobnie jak u Douheta, powinny atakować potencjał wojenny wroga. Jednak Mitchell uważa, że lotnictwo wroga należy zniszczyć raczej w bitwie powietrznej, niż na ziemi. Stąd konieczność posiadania silnego lotnictwa myśliwskiego, niedocenianego przez włoskiego teoretyka. Mitchell zwraca także szczególną uwagę na przydatność samolotów w niszczeniu floty przeciwnika, co sam na początku lat dwudziestych demonstrował, atakując podczas specjalnych ćwiczeń stare niemieckie okręty, aby przekonać konserwatywnych przedstawicieli marynarki do nowego rodzaju broni. Seversky wyraża to jeszcze dobitniej, proponując wprowadzenie terminu „ocean powietrzny” w miejsce myślenia opartego na koncepcjach panowania na morzu. Pancerniki, strategicznie położone bazy morskie nie mają już znaczenia wobec potęgi lotnictwa. Upadek Singapuru w 1942 r., czy zatopienie pancerników Yamato i Musashi41 stały się jakże wymownym potwierdzeniem jego słów. 41 Największe pancerniki i zarazem okręty wojenne drugiej wojny światowej. Wyporność 63 000 ton (pełna 71 650 ton), długość całkowita 263 m, szerokość 38,9 m, zanurzenie 10,4 m, uzbrojenie główne: 9 dział kalibru 460 mm. Musashi zatonął 24.10.1944 r., trafiony dziewiętnastoma torpedami i ok. dwudziestoma bombami. Yamato spotkał ten sam los 07.04.1945 r. W tym przypadku wystarczyło 9 torped i kilka bomb, ponieważ wszystkie torpedy zostały zrzucone na jedną burtę okrętu, co spowodowało przechył okrętu. 31 1.4.2 Teorie wojny morskiej 1.4.2.1 Teoria panowania na morzach – Philip H. Colomb, Alfred T. Mahan Na skutek rewolucyjnych zmian technologicznych, w drugiej połowie XIX wieku koniecznością stało się wypracowanie nowej koncepcji wojny morskiej. Co ciekawe, powstałe teorie panowania na morzach Philipa H. Colomba i siły morskiej Alfreda T. Mahana były tak naprawdę pierwszymi całościowymi teoriami działań wojennych na morzu. Są one dość podobne. Przede wszystkim twierdzą zgodnie, że flota jest kluczowym rodzajem sił zbrojnych. Wynik wojny morskiej przesądza o rozstrzygnięciach w całej wojny. Nie wydaje się to zaskakujące dla myślenia brytyjskiego i amerykańskiego, będących pochodną geograficznego położenia tych państw. Celem wojny jest uzyskanie panowania na morzu. Osiągnąć to można poprzez pokonanie floty nieprzyjaciela w walnej bitwie. Obaj akcentują znaczenie przewagi ilościowej i przede wszystkim ogniowej. Stąd najważniejszym okrętem wojennym staje się pancernik, potężnie uzbrojony i opancerzony, prawdziwy władca oceanów. Colomb w Naval warfare, its ruling principles and practise (1891 r.) bardzo szczegółowo wylicza ciężar salw poszczególnych okrętów wojennych. Zwycięży ten, kto skoncentruje więcej, silniej uzbrojonych i opancerzonych pancerników. Zniszczenie floty wojennej przeciwnika jest najlepszym sposobem na uzyskanie panowania na morzu podkreśla z mocą Mahan w The influence of sea power upon history (1890 r.). Colomb dodaje jednak, że nie wystarczy wygrać decydujące starcie. Trzeba zachowywać stałą kontrolę nad konkretnym akwenem. Najważniejszą różnicą, na jaką warto zwrócić uwagę, to ich odmienny stosunek do baz morskich rozlokowanych poza granicami państwa. Colomb nie przywiązuje do nich większej wagi. Natomiast Mahan uważa za konieczne posiadanie całego systemu baz dla floty w strategicznie położonych miejscach świata. Tylko wtedy, zdaniem amerykańskiego teoretyka, możliwe jest wykorzystanie całego potencjału marynarki wojennej. Wpływ obu, a szczególnie Mahana, na rozwój marynarek wojennych głównych potęg morskich świata był ogromny. Do czasu pojawienia się na szerszą skale lotnictwa, ich teorie zachowywały aktualność. Były zgodne z klasycznymi założeniami sztuki wojennej, akcentując przede wszystkim zasadę koncentracji. Z perspektywy historycznej widać jednak, że nie potrafiły one w wystarczającym stopniu antycypować przebiegu I i II wojny światowej na morzu. 32 1.5 Teorie wojny lądowej 1.5.1 Koncepcje wykorzystania i roli broni pancernej Nauka wojenna, której podstawowe założenia („twardy rdzeń”) powstały w pierwszej połowie XIX wieku, poddana została w naturalny sposób serii surowych testów. Przyjęliśmy, że zdaniami bazowymi w tym przypadku będzie przebieg kolejnych wojen i kampanii. Najpoważniejszym testem, który omal nie obalił (w przypadku metodologii Lakatosa zmusił do wyboru innej) teorii, była z pewnością I wojna światowa. Mówiąc o wojnie światowej, będziemy mieć na myśli jej front zachodni. Był on jednocześnie kluczowy militarnie, ale także tam ujawniły się z całą mocą wyzwania wobec sztuki wojennej (sama definicja wojny nie została podważona). Zgodnie z „przepowiednią” Jominiego, ogromny wzrost skuteczności broni strzeleckiej i artylerii w niespotykany wcześniej sposób wzmocnił siłę działań defensywnych. Obrona, która ze swej natury przewyższa atak, stała się wręcz niepokonana. Tradycyjne zasady, mające zniwelować tę przewagę: swoboda działań, ekonomia sił i koncentracja, niewiele zmieniały. Wywoływało to tym większy szok, iż po doświadczeniach wojen 1866 i 1870 r. prawie bezgranicznie wierzono w możliwość pozytywnego przebiegu przyszłej wojny42. Charakterystycznym obrazem tej wojny stał się piechur francuski w granatowo - czerwonym mundurze, doskonale dzięki temu widoczny, atakujący świetnie zamaskowane i przygotowane niemieckie stanowiska. Nieubłaganie powtarzająca się hekatomba ofiar, stała się koronnym argumentem na rzecz tezy o nowym typie wojny. Ruch przestał mieć znaczenie. Śmiała myśl taktyczna rozbijała się o stanowiska karabinów maszynowych, a Kanny pozostały tylko na kartach podręczników taktyki43. Liczyła się odpowiednia siła ognia i dobrze przygotowane stanowiska obronne. Był to wystarczający czynnik, żeby zwyciężyć lub zadać przeciwnikowi tak duże straty, aby ten zmuszony był poniechać myśli o rozwinięciu uzyskanego powodzenia. Konieczna stała się zmiana tej sytuacji. Po pierwsze trzeba było zabezpieczyć atakujące wojska przed ogniem karabinów maszynowych i odłamkami pocisków artyleryjskich. Rozwiązaniem tego problemu okazał się czołg. Silnie opancerzony i uzbrojony doskonale nadawał się do taktycznego przełamania pozycji nieprzyjaciela. Udało się to pod Cambrai w 1917 r. i w kilku innych miejscach. Wojna zakończyła się 11 listopada 1918 r. Czołg pokazał swoją siłę, ale to nie ten rodzaj wojsk wygrał wojnę. Wciąż koncepcja jego użycia 42 Przyjęto tutaj terminologie Clausewitza, który atak określa mianem działań pozytywnych, obrona ma natomiast charakter negatywny. 43 Bitwa pod Kannami (2.VIII.216 r. p.n.e.)-zwycięstwo Hannibala nad wojskami rzymskimi stało się na zawsze symbolem geniuszu taktycznego. Wojska kartagińskie mimo mniejszej liczebności zdołały, dzięki zastosowaniu dwustronnego manewru oskrzydlającego, pokonać ciężką piechotę Rzymian. 35 pozostawała bardzo prymitywna, ograniczająca go do roli tarana wspierającego piechotę w przełamywania pozycji wroga. Nie udało się przywrócić wojnie charakteru pozytywnego. Konieczne było uaktualnienie sztuki wojennej. Teoretycy musieli znaleźć sposób na przełamanie dominacji działań defensywnych, na przywrócenie wojnie charakteru manewrowego. Próba stworzenia nowego „pasa ochronnego teorii” musiała więc uwzględnić zarówno doświadczenia wojny światowej, jak i nowe możliwości techniczne, które pojawiły się w czasie walk, lecz nie odegrały jeszcze decydującej roli. Powstawał stopniowo, szczególne zasługi w jego ukształtowaniu należy przyznać autorom brytyjskim. We Francji przenikliwością i wizjonerstwem wykazał się, wtedy jeszcze mało znany, podpułkownik Charles de Gaulle. Jednak dopiero Niemcy po dojściu Hitlera do władzy, potrafili twórczo zebrać istniejące teorie i stworzyć nowoczesną broń pancerną. W sensie technicznym i ilościowym niczym nie wyróżniała się ona od rozwiązań innych państw zachodnich (częściowo także polskich). Jednak sposób jej organizacji i użycia, podporządkowanie całej doktryny wykorzystaniu powodzenia natarcia czołgów, doprowadził do powstania budzącej lęk machiny wojennej. Wehrmacht, podobnie jak armie Cezara i Napoleona, pokonywał swych przeciwników głównie dzięki wyższości taktycznej, umiejętności wykorzystania zasad sztuki wojennej oraz kompetencji żołnierzy i oficerów. John Fuller, Basil Henry Liddell - Hart Pierwsze koncepcje użycia broni pancernej zostały sformułowane jeszcze w czasie trwania I wojny światowej. 24 maja 1918 r. John Fuller, główny oficer sztabowy w brytyjskim Korpusie Czołgów, przedstawił dokument „Taktyka ataku przy uwzględnieniu prędkości i zasięgu czołgu Medium D”. Choć nie został on nigdy zrealizowany, „Plan 1919”, bo pod tą nazwą stał się znany, zapowiadał nadchodzącą rewolucję. Jego istotą było uderzenie czołgów (typu Medium D) wspartych przez lotnictwo na stanowiska dowodzenia nieprzyjaciela i przez to całkowita dezorganizacja jego obrony. Jednocześnie, główne siły uderzeniowe, składające się z ciężkich czołgów, piechoty i artylerii miały przełamać front. Po uzyskaniu powodzenia, lekkie czołgi i piechota przewożona na ciężarówkach miały ścigać wycofującego się wroga. Po zakończeniu działań wojennych, których symbolem pozostały jednak piechota i okopy, John Fuller stanął do nowej walki, o uznanie znaczenia i roli nowej broni. Jego poglądy, choć często radykalne, stanowiły milowy krok naprzód. W Tanks in the Great War (1919 r.) prognozował, że piechota i kawaleria nie odegrają poważniejszej roli w przyszłej wojnie. Będzie to, według niego, wojna manewrowa, prowadzona przez niewielkie, ale całkowicie zmechanizowane armie zawodowe. Czołgi i piechota zmotoryzowana działająca w dużych związkach taktycznych będą stanowić siłę uderzeniową, reszta 36 armii może jedynie stanowić siły okupacyjne na zdobytych terenach. Fuller prognozował wojnę krótką, w którym w 99% o sukcesie decydować będzie jakość i ilość sprzętu i broni. Dowodzenie, taktyka, morale wobec potęgi techniki nie będą miały znaczenia. Zdecydowanie bardziej subtelnym i wyrafinowanym myślicielem okazał się Basil Henry Liddell Hart. Zgadzał się z Fullerem odnośnie roli mechanizacji i profesjonalizacji pola walki. Opowiadał się także za dużymi formacjami pancernymi, działającymi samodzielnie i z ogromną szybkością. Jego główną ideą były „działania pośrednie”, to znaczy dezorganizacja sił nieprzyjaciela, poprzez znajdowanie i atakowanie jego najsłabszych miejsc, dalekie rajdy oddziałów pancernych, niszczenie stanowisk dowodzenia i szlaków zaopatrzenia. Unikając zawsze kosztownej bitwy walnej, można, według Lidella Harta, doprowadzić do złamania woli przeciwnika poprzez wprowadzenie chaosu i paniki w jego szeregach. Do tego znakomicie nadawały się szybkie i niezwykle manewrowe jednostki pancerne. W związku z ideą „działań pośrednich” rola działań defensywnych nabierała znaczenia, choć ich forma była zgoła inna niż w latach 1914-18. Miała to być obrona elastyczna, dopuszczająca taktyczne odwroty, skupiająca siły tylko do obrony kluczowych miejsc, nie tworząca ścisłych linii frontu. Tutaj rola piechoty byłaby kluczowa, jednak również ten rodzaj wojsk powinien być zmotoryzowany, aby w pełni możliwe było wykorzystanie zalet elastycznej obrony. Tradycyjna piechota mogłaby służyć do okupacji zdobytych terenów i obrony drugorzędnych odcinków. Wydaje się, że ta koncepcja w najlepszy sposób wykorzystywała możliwości, które dało pojawienie się silnika spalinowego i rewolucji z nim związanej. Ruch znów miał decydować o wynikach bitew i kampanii. Charles de Gaulle Francja należała, obok Wielkiej Brytanii do pionierów użycia broni pancernej. W tym kraju powstał również najlepszy czołg I wojny światowej, Renault FT44. Wyznaczył on standardy dla rozwoju czołgów na całym świecie. Jednak Francja, wielki zwycięzca wojny, poniosła w niej również największe straty. Naród nie był zdolny do nowej wojny zarówno pod względem biologicznym, jak i przede wszystkim moralnym. Przerażenie stopniowo przeobraziło się w paniczną niechęć do wszelkiej wojny i strat. To bardzo ważny aspekt, który rzadko bywa uwzględniany w opisie wydarzeń z lat 1939-40. Tylko w tym kontekście można zrozumieć, dlaczego ta wielka potęga militarna nie była w stanie nic zrobić, aby pomóc swoim sojusznikom, a później także i sobie. Stąd wypływała też cała koncepcja wojny, której symbolem stała się Linia Maginota. Francja postanowiła się bronić, przyjąć uderzenie nieprzyjaciela, które miało rozbić się 44 Często używana jest także nazwa Renault FT-17, odnosząca się roku powstania czołgu (1917 r.) 37 1.6 Teoria wojny totalnej - Jan G. Bloch, Erich von Ludendorff „Czasy wojen gabinetowych i wojen o ograniczonym celu politycznym minęły.”49 Tak pisał w 1935 r. gen. Erich Ludendorff. W podobnym tonie, choć w odróżnienia od zwycięzcy spod Tannenbergu50 z przerażaniem, pisał już w 1899 r. polski finansista Jan Gotlib Bloch. Niebywały rozwój cywilizacyjny, który nastąpił w XIX wieku, zniósł wszystkie ograniczenia dotąd określające charakter wojen. Po raz pierwszy stało się możliwe wystawienie milionowych armii, które mogły być wydajnie zaopatrywane i uzbrojone w broń o przerażającej sile i skuteczności. Zgodnie z teorią zaproponowaną przez Carla von Clausewitza, wojna oznacza maksymalne użycie siły dążące do ekstremum. Nigdy wcześniej ludzkość w tak szybkim tempie nie zbliżała się do punktu, w którym bez ogólnej zagłady wojna staje się niemożliwa.51 Technologia umożliwiła walkę całych narodów. Bloch starał się pokazać w sposób całościowy, że nowoczesna wojna może prowadzić tylko do zagłady nowoczesnych społeczeństw europejskich. Wojska skryją się w okopach, niezdolne do pokonania ogniowej zapory przeciwnika: „Poza pasem nieprzebytego ognia strona broniąca się stać będzie, niby poza szańcem niezdobytym. To odwet obrony nad atakiem.”52 Jego żmudna praca doprowadziła go do zaskakująco wiernego przedstawienia obrazu I wojny światowej. Jej symbolem stały się okopy i wynikająca z nich wojna pozycyjna. Bloch wiedział o tym już 15 lat wcześniej: „Łopata dziś jest żołnierzowi nie mniej potrzebna, jak karabin, a okopywanie się stało się kwestią życia.”53 Będąc znanym finansistą, zwracał szczególną uwagę na ogromne koszty ciągłego wyścigu zbrojeń, zwłaszcza wobec niesłychanego postępu techniki, gdy nowo wprowadzony typ uzbrojenia z dnia na dzień staje się zupełnie bezużyteczny. Wojna europejska będzie, według Blocha, zupełną katastrofą, doprowadzi stare potęgi do ruiny, konsekwencją będą zmiany w światowym układzie sił: „Toteż wydatki wojenne Niemiec, Francji, Anglii, Włoch, Austrii wzrastają nieustannie i prowadzą 49 Erich Ludendorff, Wojna totalna, Wyd. MON, Warszawa 1959, s. 22. 50 Jako szef sztabu 8 Armii (gen. Paul von Hindenburg) odniósł wspaniałe zwycięstwa nad wojskami rosyjskimi w bitwach pod Tannenbergiem i nad jeziorami mazurskimi w sierpniu i wrześniu 1914 r. 51 Punkt ten został osiągnięty w latach 60-tych XX wieku, gdy do arsenałów obu zwalczających się bloków weszły międzykontynentalne pociski rakietowe z głowicami nuklearnymi. Skuteczność rakiet w połączeniu ze stale wzrastającą liczbą głowic dawała gwarancje obustronnego zniszczenia w ciągu kilku godzin od rozpoczęcia wojny. Sytuacja ta doprowadziła do powstania na zachodzie doktryny MAD (wzajemne gwarantowane zniszczenie). Do tego w istocie prowadziło także rozumowanie Clausewitza, według którego czysta koncepcja wojny sprowadza się do maksymalnego użycia siły w pojedynczym, zupełnym i doskonałym starciu. Taka wojna nie może pełnić służalczej roli wobec polityki, staje się więc w myśl tej teorii bezsensowna. Znajduje to potwierdzenie w rzeczywistości, „zimna wojna” nie doprowadziła przecież do wojny światowej. Jest to więc kolejny zwycięski test dla teorii, a nie jak chciałby John Keegan „obnażenie pustki clausewitzowskiej koncepcji”. Parafrazując Keegana można postawić tezę, że clausewitzowska koncepcja wojny obnaża pustkę wojny nuklearnej. (John Keegan, Historia wojen, wyd. Książka i Wiedza, Warszawa 1998, s. 372) 52 Jan G. Bloch, Przyszła wojna pod względem technicznym, ekonomicznym i politycznym, Polski Instytut Spraw Międzynarodowych, Warszawa 2005, s. 207. 53 Ibidem, s. 345. 40 Europę do ruiny, do tego, że jej rolnictwo padnie ofiarą konkurencji z Ameryką, która, nie rujnując się długami na wojnę, ściąga do siebie siły robocze i wytwarza taniej. Niebezpieczna rywalka dołoży wszelkich starań, aby wyprzeć naszą starą część świata ze wszystkich rynków i nigdy już ich nie ustąpić.”54 Podejmując się wielkiego dzieła opisania przyszłej wojny, Bloch nie ustrzegł się oczywiście błędów. Nie docenił niesłychanej ludzkiej odporności i budzącej lęk determinacji. Dwie wojny światowe ukazały w tragiczny sposób, jak wiele mogą znieść żołnierze i ludność cywilna, jak skutecznie gospodarka potrafi przystosować się do ekstremalnych warunków czasu wojny. Pisząc o działaniach na morzu wielkie znaczenie przyznawał taranowi, który po wiekach zapomnienia, ma triumfalnie powrócić. Nie umniejsza to jego zasług, a pokazuje tylko trudność zadania, jakiego się z tak dobrym skutkiem podjął. Przerażony własnymi wnioskami bardzo silnie opowiadał się za powszechnym rozbrojeniem, pokładając wszystkie nadzieję w rodzącym się w tamtych latach pacyfizmie. Przeciwnie Ludendorff, dochodząc do podobnych wniosków co do natury przyszłej wojny (II wojny światowej, jego książka ukazała się w 1935 r.), uważał wojnę za coś wzniosłego, najważniejszego w życiu narodów: „Wszystkie teorie Clausewitza należy wyrzucić do lamusa. Wojna i polityka dążą do zachowania życia narodu, wojna jest najwyższym wyrazem jego woli. Dlatego polityka winna służyć kierownictwu wojny.”55 Jego skrajne poglądy można by uznać za prymitywne i przesiąknięte nazistowską ideologię, gdyby nie totalny charakter II wojny światowej. W swym przełomowym momencie przestała ona służyć celom polityki i stała się starciem ideologii, swoistą walką „dobra ze złem”. Takie podejście do polityki, głównie za sprawą prezydenta USA Franklina D. Roosevelta, zaowocowało przyjęciem absurdalnej formuły bezwarunkowej kapitulacji Niemiec i ich sojuszników.56 Teraz wojna mogła skończyć się tylko poprzez totalne wykrwawienie jednej ze stron. W swoistej odpowiedzi, 18 lutego 1943 r. Joseph Goebbels w berlińskim pałacu sportu wygłosił swoją największą i zarazem najbardziej złowrogą mowę, wzywając Niemców do rozpoczęcia wojny totalnej. Jedynym, który zawsze przestrzegał zaleceń Clausewitza, był, niestety, Józef Stalin. Bez wahania posyłał na śmierć miliony swoich obywateli, zawsze jednak służyło to jego celom politycznym. Gotów był zmieniać sojuszników, jeśli odpowiadało to interesom ZSRR. Okazał się największym zwycięzcą II wojny światowej, mimo że jego kraj poniósł niewyobrażalne straty liczone w dziesiątkach milionów ofiar. Jego przeciwnicy i sojusznicy woleli ginąć za idee. Goebbels przerażająco trafnie nazwał ten nowy etap wojny: „Zatem powstań, narodzie, i niechaj rozpęta się burza!”57 54 Ibidem, s. 210. 55 Erich Ludendorff, op. cit., s. 27. 56 Decyzję tę podjęto na konferencji w Casablance z udziałem Roosevelta i Churchilla w dniach od 14 do 21 stycznia 1943 r. 57 Joseph Goebbels, „Zatem powstań, narodzie, i niechaj rozpęta się burza!”, w: Wielkie mowy historii t. 3, red. Wiesław Władyka, Piotr Zmelonek, Tadeusz Zawadzki, Polityka Spółdzielnia Pracy, Warszawa 2006, s. 146. 41 1.7 Pojęcie punktu zwrotnego w wojnie zgodne z wybranym „programem badawczym” Pojęcie punktu zwrotnego często jest używane, rzadko natomiast bywa w wystarczający sposób sprecyzowane. Zwykle oznacza konkretne wydarzenie, decydującą bitwę, która nieodwołalnie zmienia bieg wojny. Taki sposób rozumienia tego terminu jest być może przydatny dla uproszczonej analizy niektórych wydarzeń historycznych, okazuje się jednak zupełnie niewystarczający dla teorii. Przede wszystkim należy sprzeciwić się matematycznemu rozumieniu punktu. Wojna jest zjawiskiem dynamicznym, przebiegającym zarówno w czasie, jak i przestrzeni. Błędem jest zatem analiza pojedynczej bitwy jako ściśle określonego punktu na osi wojny. Poza tym największe nawet starcie rzadko bywa na tyle decydujące, aby w sposób całkowity mogło zdeterminować strategię poszczególnych stron. Wojna jest narzędziem polityki, walka najważniejszym, ale tylko jednym z wielu środków prowadzących do zwycięstwa. Kluczem do zrozumienia całego zjawiska pozostaje gra polityczna, której dającym się obserwować skutkiem są podejmowane (lub nie) działania wojenne. Decyzje polityczne kształtują wielką strategię, która w określonym miejscu i czasie może ujawnić się w postaci bitwy czy kampanii. Wojnę uznać trzeba za konsekwencję politycznego aktu woli. Bitwa także jest pochodną powziętej wcześniej decyzji strategicznej. Analiza działań wojennych winna zatem służyć raczej do testowania teorii wojny, a nie jako punkt wyjścia badań. Takie postępowanie pozwala zachować dedukcyjną formę rozumowania, a więc uniknąć starego problemu Hume'a (problemu indukcji). Proponowana teoria przybiera formę modelu RWDZ, który przedstawia Rysunek 1. 42 Rozdział 2. El Alamein i Stalingrad – punkt zwrotny w 1942 i na początku 1943 r. „Blitz był jeszcze jednym przykładem zdolności Niemców do popełniania wszelkich poważnych błędów, jakie tylko można popełnić, przy uniknięciu jakichkolwiek błędów pomniejszych.”59 Te słowa głównodowodzący brytyjskiego lotnictwa bombowego odnosił co prawda do nalotów na Wielką Brytanię w 1940 r., wydaje się jednak, że można je przypisać działaniom Trzeciej Rzeszy w całej II wojnie światowej. O ile na poziomie taktycznym Wehrmacht nie miał sobie równych aż do końca wojny, o tyle niemiecka wielka strategia jawi się jako w wielu miejscach niespójna i przede wszystkim będąca skutkiem nieustającej improwizacji. Plan działań Hitlera załamał się już przed wybuchem wojny. Polska nie wyraziła chęci współpracy z Niemcami i jednocześnie oparła się na sojuszu z Francją i brytyjskich gwarancjach. To wymusiło na Hitlerze zawarcie, z bardzo zainteresowanym wywołaniem konfliktu Stalinem, taktycznego układu mającego zrównoważyć zaistniałą sytuacją. Rozpoczęcie działań zbrojnych w 1939 r. było więc w pewnej mierze wymuszone przez niespodziewaną sytuację polityczną. Inicjatywa strategiczna nie należała na początku wojny do Niemiec. Wybuchła ona z ich punktu widzenia o kilka lat za wcześnie. Armia nie dokończyła swoich programów rozbudowy, produkcja zbrojeniowa pozostawała na absolutnie niewystarczającym poziomie. Sytuacja odwróciła się jednak w połowie 1940 r., kiedy świat poznał potęgę Blitzkriegu. Hitler podbił większą część Europy ponosząc minimalne straty. Rzesza w gruncie rzeczy wygrała wojnę, nie potrafiła jej jednak zakończyć. Wielką Brytania nadal chciała walczyć, mimo że Hitler pałał dziwną, nieodwzajemnioną miłością do Brytyjczyków i zawsze marzył o sojuszu z Anglią. Jednocześnie ZSRR gwałtownie się zbroił, choć również Stalin został zaskoczony szybkością niemieckich zwycięstw i chwilowo poszukiwał kompromisu z III Rzeszą. Z kilku wirtualnych punktów zwrotnych w 1940 r. Niemcy, mając prawie całkowitą swobodę działań, wybrały atak na ZSRR w czerwcu 1941 r. Na rozległym froncie od Bałtyku po Morze Czarne 3580 czołgów i 2100 samolotów uderzyło na wroga posiadającego 23000 czołgów i ponad 13000 samolotów60. Nigdy wcześniej nie rozpoczęto tak wielkiej kampanii nie posiadając praktycznie żadnych wiarygodnych informacji o sile nieprzyjaciela. „Po pierwszych triumfalnych tygodniach nad Hitlerem i jego »wielką strategią« zapadła nieprzerwana noc.”61 Niepowodzenie wojny błyskawicznej w grudniu 1941 r. oznaczało kres działań pozytywnych, mających na celu zniszczenie radzieckich sił zbrojnych i zajęcie terytoriów ZSRR. Niemcy od 1942 r. przeszły na Wschodzie do obrony strategicznej. Jednocześnie za sprawą kompromitujących 59 Arthur Harris, Ofensywa Bombowa, Dom Wydawniczy Bellona, Warszawa 2000, s. 94. 60 Heinz Magenheimer, op. cit., s. 97. 61 David Irving, Wzlot i upadek Luftwaffe, Wyd. Rachocki i S-ka, Pruszków 2001, s. 180. 45 porażek włoskiego sojusznika, Wehrmacht zmuszony został do podjęcia walki w basenie Morza Śródziemnego i Afryce Północnej. Tak wyglądała sytuacja Trzeciej Rzeszy na początku 1942 r. Wykorzystując zasady nauki wojennej i model RWDZ przeanalizujemy teraz możliwości oraz realizację niemieckiej strategii w całym 1942 i w pierwszych miesiącach 1943 r. Powinno to pozwolić na pokazanie zarówno przyczyn niepowodzeń, możliwych rozwiązań alternatywnych (wirtualnych punktów zwrotnych), jak i nowej rzeczywistości roku 1943, która miała wpływ na zwrot opisany w rozdziale trzecim. Niemieckie cele na rok 1942 były dość oczywiste: doprowadzić do załamania się Armii Czerwonej na Wschodzie, a także do ostatecznego zabezpieczenia południowej flanki nad Morzem Śródziemnym. W gruncie rzeczy były to plany podobne do tych z połowy 1941 r. Czy rzeczywistość początku 1942 r. pozwalała na postawienie tak ambitnych celów? Sytuację strategiczną tamtego okresu można przedstawić, wykorzystując model RWDZ (Rys. 2). Analiza taktyczna (R – D) i strategiczna (W – Z) zostanie dokonana w kolejnych dwóch podrozdziałach. 46 Rysunek 2. Punkt zwrotny w 1942 i na początku 1943 r. Źródło: Opracowanie własne. . 47 znacznie zwiększyłoby szanse w wojnie ze Związkiem Radzieckim. Było to więc bardzo dobre rozwiązanie, którego wadą było jednak to, że przedłużało wojnę, na co Trzecia Rzesza wciąż nie była przygotowana. Znacznie bardziej nęcący był wariant trzeci, zakładający jednoczesne rozstrzygnięcie na obu frontach. Był on, biorąc nawet pod uwagę bardzo optymistyczne i nie pokrywające się z rzeczywistością niemieckie dane o sile Armii Czerwonej i sytuacji na Zachodzie, bardzo ryzykowny. Nawet niewielkie opóźnienia i zakłócenia, zdarzające się nawet w zwycięskich kampaniach, mogły uniemożliwić jego pomyślne zakończenie. Należy zatem jednoznacznie stwierdzić, że nawet z perspektywy początku 1942 r. wybór trzeciego wirtualnego punktu zwrotnego przekraczał realne możliwości Trzeciej Rzeszy. Natomiast wybór pierwszego rozwiązania nie dawał większych korzyści dla frontu wschodniego, skazywał natomiast państwa Osi na utratę inicjatywy w basenie Morza Śródziemnego. Tylko skupienie wystarczających sił w Afryce Północnej, przy bardziej defensywnej strategii na Wschodzie dawało realne szanse na wywalczenie odpowiedniej swobody działań (większej liczbę wirtualnych punktów zwrotnych) w roku 1943 r. Wymagało to jednak przyznania, że wojna błyskawiczna skończyła się bezpowrotnie. Było to koniecznością, bo choć wojna to domena przede wszystkim ducha i umysłu, nie można bez końca zamykać oczu na materialną rzeczywistość bitewnych zmagań. Działania wojenne w Afryce przeszły do legendy. Marszałkowie Rommel i Montgomery, niemieckie działo przeciwlotnicze kal. 88 mm, wyczyny asa myśliwskiego „Jochena” Marseille'a (158 zestrzeleń) czy „Szczury pustyni” (brytyjska 7 Dywizja Pancerna) to symbole tych heroicznych i jak prawdopodobnie nigdzie indziej w czasie tej wojny „rycerskich” zmagań. Dokonując jednak analizy taktycznej (R – D) nie można zapomnieć, że punkt ciężkości zmagań nie znajdował się wcale na pustyni, ale na skalistej wyspie, położonej dokładnie pomiędzy Sycylią i Trypolisem. „Od czasów Nelsona Malta była wierną brytyjską placówką, strzegącą wąskiego i niezwykle ważnego korytarza morskiego przez środkową część Morza Śródziemnego. Nigdy jeszcze jej strategiczne znaczenie nie było większe niż podczas ostatniej wojny. Z punktu widzenia potrzeb ogromnych armii powstających w Egipcie najistotniejszym zadaniem było zapewnienie swobodnej drogi przez Morze Śródziemne naszym konwojom oraz zatrzymanie posiłków wroga płynących do Trypolisu.”63 Winston Churchill i brytyjskie Naczelne Dowództwo doskonale zdawało sobie sprawę z kluczowego znaczenia Malty. Znacznie gorzej było z tym w przypadku Niemców. Jednym z niewielu, który w pełni rozumiał wpływ wyspy na bieg zmagań na pustyni, był Naczelny Dowódca Wehrmachtu na Południu feldmarszałek Albert Kesselring. W swoich wspomnieniach Żołnierz do końca w sposób nie pozostawiający wątpliwości dowodzi roli Malty dla wyniku wojny w Afryce. Przedstawia także krótko i trafnie sposób dowodzenia na tym obszarze: „Zamorski teatr 63 Winston S. Churchill, Druga wojna światowa. Tom III ks. 1, Wyd. Fhantom Press International, Gdańsk 1995, s. 56. 50 wojny »nie leżał« dowództwu niemieckiemu wychowanemu na myśleniu w kategoriach kontynentalnych; nie zdawało sobie ono sprawy ze znaczenia basenu Morza Śródziemnego, nie orientowało się w trudnościach napotykanych w tym regionie, nie przeprowadzało operacji wedle jasnego planu kampanii, lecz w sposób wymuszony i skokami, kiedy sytuacja nie pozwalała już na inne wyjście.”64 Ten brak jasnej strategii wynikał z kilku przyczyn. Po pierwsze, nie był to, również ze względu na taką decyzję samych Niemców, front najważniejszy. Po drugie, była to po stronie państw Osi wojna sojusznicza, co biorąc pod uwagę postawę Włochów, musiało powodować chaos. Wreszcie należy wspomnieć o osobie samego Rommla. Był dowódcą nowego typu. Zawsze na czele swoich wojsk, zawsze w centrum bitwy. Z łatwością zaskakiwał sztywnych brytyjskich dowódców. Podobnie było niestety także z włoskim dowództwem, którego z powodu, jak się okazało uzasadnionych, podejrzeń o „niedyskrecję” często nie informował o swoich zamierzeniach. Natomiast niemieckie naczelne dowództwo stawiał po prostu przed faktem dokonanym. Ta nieustająca improwizacja na poziomie taktycznym zapewniła mu sławę, na poziomie strategii była jednym z powodów jego klęski. Kulminacyjnym momentem jego sukcesów było zdobycie Tobruku 21 czerwca 1942 r. Zdobył twierdzę, która rok wcześniej oparła się wszystkim jego atakom. Został mianowany feldmarszałkiem. Zgodnie z planem miała teraz nastąpić długo przygotowywana operacja zajęcia Malty. Luftwaffe dokonując morderczych nalotów w kwietniu i maju praktycznie wyłączyła wyspę z walki. To umożliwiło sukces wojskom pod Tobrukiem, które wreszcie mogły liczyć na zaopatrzenie. Kesselring był pewny wielkiego zwycięstwa: „W planie ataku przewidziano udział takiej liczby naszych sił, że niepowodzenie było wykluczone.”65 „Lis pustyni” wyczuwał jednak instynktownie słabość przeciwnika. 26 czerwca w rozmowie dowódców pod Sidi Barrani Rommel zaproponował, aby wszystkie siły rzucić do ostatecznego pościgu za uchodzącym nieprzyjacielem. Blask legendy oślepił włoskich dowódców, którzy mimo wcześniejszych deklaracji, poparli zuchwałego feldmarszałka. Tylko Kesselring oponował, ale to było za mało. Rommel obiecał, że za dziesięć dni będzie w Kairze. Nie było mu dane dotrzeć tam nigdy. Fortuna kocha śmiałków, przegra jednak ten, kto uwierzy w stałość jej uczuć. Africa Korps został ostatecznie powstrzymany na pozycji El Alamein. Blisko celu, ale daleko od baz zaopatrzeniowych. Malta ponownie odzyskała siły. Na czele brytyjskiej 8 Armii stanął dowódca, któremu daleko było do finezji Rommla, ale który wiedział, że następna bitwa będzie tylko brutalną próbą sił. Bernard Law Montgomery zdawał sobie sprawę, że z każdym dniem to on staje się silniejszy. 23 października uderzył pod El Alamein. Walki były nadzwyczaj zacięte, jednak to Brytyjczycy w końcu przełamali pozycje niemieckie. Rozpoczął się odwrót, który miał się zakończyć dopiero 64 Albert Kesselring, Żołnierz do końca, Wyd. Bellona, Warszawa 1996, s. 169. 65 Ibidem, s. 174. 51 w Tunezji. W tym samym czasie, 8 listopada rozpoczęło się alianckie lądowanie w Maroku i Algierii (Operacja „Torch”). Czy zajęcie Malty pozwoliłoby uniknąć dramatu? Czy Niemcy mogli zwyciężyć pomimo rzucenia do walki niewystarczających sił (trzeci wirtualny punkt zwrotny)? Analiza strategiczna zdaje się temu zaprzeczać, choć posiadanie wyspy prawdopodobnie pozwoliłoby uniknąć klęski w maju 1943 r. Tym większy podziw muszą zatem budzić zwycięstwa Rommla i jego żołnierzy. Zostały one zmarnowane z powodu braku odpowiedniej strategii. Nie osiągnięto zwycięstwa, które było na wyciągnięcie ręki. Należało się jednak z tym liczyć, podejmując decyzje, które mogły zakończyć się wyłącznie wielkim zwycięstwem lub, co było bardziej prawdopodobne, całkowitą klęską. 52 wzdłuż biegu Donu. Stracono jednak wiele czasu na niepotrzebne zdobycie Woroneża. Do 8 lipca dwie dywizje pancerne musiały odpierać kontruderzenia w rejonie tego miasta. Tymczasem wojska radzieckie uchodziły z pola walki. Wściekły Hitler pozbawił 13 lipca feldmarszałka von Bocka dowództwa. W pierwszych dwóch tygodniach operacji wzięto do niewoli tylko 88 000 jeńców i zniszczono ok. 1000 czołgów67, co, jak na „przeciętne” radzieckie straty, było złym wynikiem. Niemcy błędnie zinterpretowali to jako słabość wroga. Można się zastanawiać czy strata kilku dni zmarnowanych na nie będące częścią pierwotnego planu zdobycie i utrzymanie Woroneża było jednym z kluczowych błędów decydującym o wyniku kampanii. Prawdopodobnie niezdecydowanie von Bocka miało pewien wpływ na tak niezadowalające wyniki pierwszej fazy operacji, jednak to przede wszystkim szczupłość niemieckich sił umożliwiła ucieczkę wojskom Frontu Południowo - Zachodniego. Próbowano nadrobić błędy, kierując większość sił na południe, aby uniemożliwić odwrót nieprzyjacielowi za dolny Don w rejonie Rostowa. Również ta operacja nie zakończyła się wielkim zwycięstwem, znów dużej części sił radzieckich udało się ujść z pola walki. Jak miała w tej sytuacji przebiegać dalej kampania? Brak decydującego zwycięstwa już na początku powinien skłonić Niemców do skoncentrowania wszystkich sił na jednym kierunku uderzenia, tak aby zapewnić sobie zwycięstwo przed nadejściem zimy. Jednak decyzja z końca lipca o przekazaniu części 4. Armii Pancernej do Grupy Armii „B” oznaczała w istocie rzeczy prowadzenie jednocześnie dwóch operacji. Należy również wspomnieć o wycofaniu doborowej Dywizji „Grossdeutschland” i przeniesieniu jej do GA (Grupa Armii) „Środek”, a także o odesłaniu do Francji trzymanej dotąd w odwodzie Dywizji SS „Adolf Hitler”. Przykładem niezrozumiałego lekceważenia zasady koncentracji, było odesłanie większości sił 11. Armii z niedawno zdobytego Krymu, w celu wsparcia planowanego szturmu na Leningrad. Pięć dywizji feldmarszałka von Mansteina przez kilka tygodni podróżowało koleją zamiast walczyć na Kaukazie lub w rejonie Stalingradu. W szczytowym okresie walk GA „A” na Kaukazie posiadała tylko 6 dywizji szybkich, w tym jedną słowacką. Na początku września niemiecka ofensywa ugrzęzła zarówno w górach Kaukazu, jak i w rejonie Stalingradu. W tym czasie obie Grupy Armii na południu dysponowały zaledwie 12 dywizjami szybkimi. Nieco wcześniej, bo 11 sierpnia 4 dywizje piechoty i aż 5 pancernych rozpoczęło nieskuteczną ofensywę w celu odcięcia występu w Suchiczinach, znajdującym się na drugoplanowym froncie GA „Środek”.68 Przy takiej ekonomii sił po stronie niemieckiej nie można się było spodziewać sukcesu. Co prawda walki o Stalingrad miały dopiero wejść w swą najtragiczniejszą fazę, to kampanię już we wrześniu należało uznać za przegraną. Nie osiągnięto zamierzonych celów. Jednocześnie walki o „miasto symbol” pochłaniały rezerwy, które 67 Heinz Magenheimer, op. cit., s. 182. 68 Ibidem, s. 187. 55 przy innej strategii mogłyby wesprzeć wojska Osi w Afryce Północnej. Analiza taktyczna operacji „Fall Blau” dowodzi przede wszystkim niewystarczającej koncentracji dostępnych sił. Jeżeli zdecydowano się na ofensywę, należało skupić maksymalną liczbę dywizji w rejonie natarcia. Konieczna była rezygnacja z działań ofensywnych w rejonie Leningradu i GA „Środek”. Nie spełniono tego warunku, mylnie interpretując rezultaty początkowej fazy kampanii. Zbyt daleko idącym wnioskiem byłoby twierdzenie, że to błędy po stronie niemieckiej zadecydowały o takim przebiegu operacji. Prawdopodobnie jednak prawidłowe dowodzenie pozwoliłoby na uniknięcie późniejszej klęski 6. Armii w Stalingradzie i być może wycofania GA „A” z Kaukazu. Przebieg dalszych wydarzeń, którego kulminacją było zamknięcie okrążenia wokół Stalingradu 23 listopada 1942 r., jest wynikiem wyczerpania się niemieckich możliwości ofensywnych. W kontekście dramatu 6. Armii i części 4. Armii Pancernej w Stalingradzie powraca pytanie o decyzję z 24 listopada o pozostaniu w okrążeniu. Należy stwierdzić, że istniała realna szansa przebicia się wojsk niemieckich przez słaby w pierwszych dniach pierścień okrążenia. Jednakże taka operacja musiałaby wiązać się z wycofaniem GA „A” z Kaukazu i utworzeniem linii obrony na zachód i południowy zachód od Stalingradu. Oznaczało to pogodzenie sie z klęska całej letniej kampanii. Zamiast tego okrążone wojska wiązały siły 55 radzieckich dywizji, co chwilowo stabilizowało sytuację. Z każdym tygodniem szansa na wyjście z okrążenia malała i pod koniec grudnia takie przedsięwzięcie musiałoby zakończyć się całkowitą klęską. Zawiódł także „most powietrzny”, mający dostarczać do Stalingradu żywność i niezbędne wyposażenie. Stało się tak ze względu na zbyt małą liczbę samolotów transportowych, pogodę, a także fatalną organizację, także po stronie okrążonej 6. Armii. Sytuacja zaczęła się poprawiać po 16 stycznia, gdy odpowiedzialność za most powietrzny przejął feldmarszałek Erhard Milch. Było już jednak za późno. 2 lutego 1943 r. ostatnie oddziały w Stalingradzie skapitulowały. Łączne straty (z jeńcami) wyniosły ok. 250 000 żołnierzy, w tym 170 000 Niemców.69 Uwolnione jednostki radzieckie przeszły do ofensywy. Sytuacja wydawała się tragiczna, gdyż dopiero 28 grudnia Hitler zezwolił na wycofanie GA „A” z Kaukazu. Utrata 16 lutego Charkowa i rajd czołgów w kierunku Dniepropietrowska zagroziły okrążeniem większości wojsk Osi walczących na południu ZSRR. O ile utrata wojsk w Stalingradzie była tragedią, zniszczenie GA „Don” i GA „A” byłoby katastrofą grożącą szybką klęską w całej wojnie na Wschodzie. Hitler, który przybył 16 lutego do kwatery głównej Mansteina w Zaporożu, zgodził się na elastyczne prowadzenie działań. Sposób, w jaki w ciągu miesiąca udało się ustabilizować sytuację, na zawsze pozostanie przykładem maestrii w dowodzeniu i przewagi doborowych jednostek nad „żołnierską masą”. 15 marca II Korpus Pancerny SS wkroczył do Charkowa. Generał Mellenthin w swojej doskonałej książce Bitwy Pancerne słusznie dopatruje się w przeprowadzeniu 69 Martin Gilbert, II wojna światowa, Wyd. Zysk i S-ka, Poznań 2000, s. 484. 56 tej operacji znamion geniuszu: „Kiedy uwzględnimy problemy, z jakimi miał do czynienia Manstein od grudnia 1942 do końca lutego 1943 roku, warto poddać pod rozwagę pytanie, czy jakiekolwiek sukcesy dowodzenia w czasie drugiej wojny światowej, można porównać z udaną ewakuacją wojsk z Kaukazu i późniejszą ripostą pod Charkowem. Niemiecki historyk [Wilhelm] Ritter von Schramm pisze o »cudzie nad Donem«, ale nie był to wcale cud. Zwycięstwo osiągnięto dzięki mistrzowskiej ocenie i kalkulacji.”70 Pomyślne dla Niemców walki trwały aż do nastania roztopów. „Cud nad Donem” pozwolił na utrzymanie inicjatywy i wciąż dawał szanse na rozwiązanie remisowe. Podobnie jak przed rokiem ofensywa nie przyniosła rozstrzygnięcia, ale taktyczna wyższość Wehrmachtu i jego dowódców pozwoliła uratować sytuację. Jednak kolejne kampanie znacząco osłabiały strategiczną pozycję Trzeciej Rzeszy. Liczba wirtualnych punktów zwrotnych malała przy każdym kolejnym rozdaniu. Przypominało to grę w karty na kilku stołach jednocześnie. Mimo że rozdanie nie wypadło pomyślnie, postanowiono zagrać va banque. 70 F.W. Von Mellenthin, Bitwy Pancerne, Wyd. Oskar, Warszawa 2002, s. 191. 57 3.1 Ofensywa bombowa - niedoceniany front Koncepcja lotnictwa jako nowego, całkowicie niezależnego rodzaju sił zbrojnych stanowiła dla nauki wojennej rewolucję równie wielką, jak sama możliwość latania. Armie powietrzne, jak określał je Douhet, prowadzić miały od tej pory wojny równoległe do kampanii lądowych i morskich. Choć niezależne, były ściśle ze sobą powiązane. Ofensywę bombową, a więc wojnę powietrzną nad Niemcami w okresie drugiej wojny światowej, określić trzeba mianem kolejnego frontu działań, mając jednak na uwadze nieadekwatność tego pojęcia w odniesieniu do działań sił powietrznych. Jego znaczenie dla wyniku całej wojny wciąż budzi liczne kontrowersje. Przede wszystkim należy wspomnieć o kwestiach etycznych i prawnych. Należy pamiętać, że zwłaszcza brytyjskie naloty nocne miały na celu bezlitosne niszczenie ludności cywilnej. Ich skala była również wielokrotnie większa od jakichkolwiek działań niemieckich. Problem sprawiedliwych wojen i dozwolonych środków jej prowadzenia, jak każdy problem etyczny pozostaje nierozstrzygnięty. Warto przytoczyć w tym miejscu Clausewitza, który w jasny sposób wykłada swoje poglądy w tej kwestii już na samym początku O wojnie: „Dusze miłosierne mogłyby może łatwo mniemać, że możliwe jest sztuczne rozbrojenie lub powalenie przeciwnika bez zadawania zbyt wielu ran, i że do tego zmierzać powinna sztuka wojenna. Choć brzmi to bardzo pięknie, jednak ten błąd sprostować należy, w rzeczach bowiem tak niebezpiecznych jak wojna, najgorsze są właśnie błędy, wypływające z dobroduszności.”71 Równie jednoznacznie wypowiada się Giulio Douhet: „Dziecinadą byłoby ulegać złudzeniom: wicher wojny zmiecie jak zeschłe liście, wszelkie ograniczenia i umowy międzynarodowe, jakie można ustanowić w czasie pokoju. Walczący na śmierć i życie – a dzisiaj inaczej walczyć nie można – ma święte prawo użyć wszelkich dostępnych mu środków, aby nie zginąć.”72 Znacznie ważniejszą dla analizy wpływu bombardowań na wynik wojny jest kwestia skuteczności strategicznych nalotów na Niemcy. Nie załamały one gospodarki Trzeciej Rzeszy na tyle, aby wymusić natychmiastową kapitulację. Mimo nalotów wartość indeksowa przemysłu, która w odniesieniu do początku 1942 r. wynosiła 100, w październiku 1943 r. wzrosła do 242, aby osiągnąć rekordowy wynik 322 w lipcu 1944 r.73 Ludność cywilna mimo straszliwych cierpień nie uległa panice i do końca wojny morale pozostawało na wysokim poziomie. Podobnie było z mieszkańcami Japonii, którzy doświadczyli prawdopodobnie jeszcze większych potworności. W nalotach na Hamburg w dniach 24-30 lipca 1943 r. zginęło ok. 48 tysięcy osób, w Dreźnie w lutym 1945 r. być może nawet ponad 100 tysięcy.74 W największym 71 Carl von Clausewitz, O wojnie, Wyd. Mireki, Warszawa 2007, s. 16. 72 Giulio Douhet, op. cit., s. 209. 73 Heinz Magenheimer, op. cit., s. 226. 74 David Irving, Wojna Hitlera, Wyd. Prima, Warszawa 2005. 60 nalocie na Tokio 9 marca 1945 r. śmierć poniosło aż 130 tysięcy Japończyków.75 Wydaje się to nieprawdopodobne, ale odwaga i wytrwałość mieszkańców bombardowanych miast nie ustępowała najlepszym jednostkom frontowym. Duch ludzki pozostaje wciąż zagadką dla każdej teorii. Przepowiednie Douheta nie sprawdziły się więc w pełni, lotnictwo strategiczne nie wygrało samodzielnie wojny, jednak znaczenie ofensywy bombowej należy uznać za decydujące. Po pierwsze angażowała ona coraz większe siły niemieckie konieczne do obrony Rzeszy. Budowa systemu obrony przeciwlotniczej ze stacjami radiolokacyjnymi, artylerią przeciwlotniczą, dziennymi i nocnymi jednostkami myśliwców pochłaniała środki przeznaczone dla innych frontów. Konieczność odbudowy zniszczeń i reorganizacji przemysłu także przyczyniały się do niekorzystnego rozproszenia sił. Musiała także nastąpić zmiana w proporcji produkowanych samolotów. O ile w 1942 r. dostarczono 5600 bombowców i ok. 5500 myśliwców, to w 1943 r. prawie 8000 bombowców i 10 900 myśliwców.76 Obrona Rzeszy wymagała skoncentrowania większości sił i środków. Jednocześnie należało zapewnić wsparcie siłom lądowym i marynarce wojennej. Sytuacja ta przekraczała możliwości Luftwaffe, która stała się cieniem samej siebie z początku wojny. Były dwa zasadnicze powody jej upadku. Po pierwsze nastąpił gwałtowny rozwój lotnictwa alianckiego. Po drugie, fatalna w skutkach polityka rozwoju lotnictwa w latach 1939 – 1941, za którą odpowiedzialność spada przede wszystkim na szefa Departamentu Technicznego i Departamentu Uzbrojenia Lotniczego Ernsta Udeta, jak i samego Hermanna Göringa. Produkcja lotnicza była na zupełnie nieadekwatnym do potrzeb poziomie, najważniejsze konstrukcje podlegały niekończącym się modyfikacjom, trapiły je przeróżne usterki, wreszcie sztandarowe programy, jak bombowiec strategiczny He–177, czy ciężki myśliwiec Me–210 zakończyły się spektakularną klęską. Podobnie było zresztą z produkcją dla wojsk lądowych i całym niemieckim przemysłem zbrojeniowym. W kontekście oceny skuteczności ofensywy bombowej ten fakt stanowi klucz do rozwiązania pozornej sprzeczności. Produkcja uzbrojenia mogła cały czas wzrastać pomimo coraz cięższych bombardowań, ponieważ potencjał i rezerwy niemieckiej gospodarki były w początkach wojny zupełnie niewykorzystane. Nigdy nie zdecydowano się na masowe zatrudnianie w przemyśle kobiet, co było normalną praktyką nie tylko w ZSRR, ale i w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Produkcja dóbr konsumpcyjnych jeszcze w 1944 r. wynosiła 22 procent ogólnej produkcji przemysłowej, co, jak na warunki wojny totalnej, stanowiło wysoki wskaźnik.77 Produkcja zbrojeniowa była w pierwszych latach wojny na bardzo niskim poziomie, po części dlatego, że zwycięstwa osiągano za cenę minimalnych strat. Należy też wspomnieć o niezliczonej liczbie typów broni i uzbrojenia w Wehrmachcie. Było to 75 Martin Gilbert, op. cit., s. 774. 76 Heinz Magenheimer, op. cit., s. 232. 77 Heinz Magenheimer, op. cit., s. 225. 61 spowodowane zarówno używaniem na szeroką skalę zdobycznej broni czeskiej, francuskiej i później radzieckiej, ale i zaciekłą rywalizacją niemieckich koncernów, które często za pomocą wszechobecnej korupcji i nieformalnych nacisków starały się dostarczać armii swoje produkty. Produkowano więc małe ilości uzbrojenia i wyposażenia bardzo wielu typów i odmian. Zapewnienie sprawności działań tak wyposażonej armii oznaczało kolejne bezsensowne marnowanie niezbędnych gdzie indziej sił i środków. Każde więc usprawnienie w zarządzaniu produkcją, dostawach dla armii czy standaryzacji uzbrojenia, których dokonywali Speer, Milch, czy Saur z nawiązką rekompensowały skutki niszczycielskich nalotów. Tym też należy tłumaczyć pozorne niepowodzenie ofensywy bombowej. Gdyby gospodarka Trzeciej Rzeszy pracowała przez całą wojnę sprawnie i na najwyższych obrotach, skutki nalotów byłyby widoczne natychmiast. Na szczęście dla Aliantów do końca wojny daleko było Trzeciej Rzeszy do osiągnięć w dziedzinie mobilizacji i masowej produkcji państw alianckich. Wbrew powszechnej opinii hitlerowskie Niemcy w czasie drugiej wojny światowej nie były wcale jedną wielką, świetnie zarządzaną fabryką zbrojeniową. Zamiast wielkoseryjnej produkcji sprawdzonych typów uzbrojenia powstawało, zwłaszcza w dziedzinie lotnictwa, mnóstwo awangardowych prototypów, które trudno było szybko wprowadzić do służby. Dodatkowo, prawdopodobnie ze względu na strach przed utratą poparcia społecznego, Hitler niechętny był koniecznej w tej sytuacji mobilizacji społeczeństwa w ramach wojny totalnej. Produkcja mogła więc wzrastać, ponieważ zaczynano z bardzo niskiego poziomu. Ofensywa bombowa, uderzając w najsłabszy punkt hitlerowskiej machiny wojennej, odegrała mimo to zasadniczą rolę w jej osłabieniu i co najważniejsze w dalszym rozproszeniu jej sił, kierowanych teraz także do obrony powietrznej Rzeszy oraz reorganizacji i odbudowy przemysłu. Same bombowce nie mogły pokonać Niemców, nie mogły jednak tego zrobić również same wojska radzieckie. Tylko połączenie wysiłków i tworzenie coraz większej liczby frontów dawało realną szansę na pokonanie Wehrmachtu. Dlatego też z perspektywy niemieckiej ofensywa bombowa stanowiła tak poważne zagrożenie. Należy zatem uznać za wirtualny punkt zwrotny koncepcję forsowaną przede wszystkim przez feldmarszałka Milcha - skupienia głównego wysiłku w roku 1943 na obronę powietrzną Rzeszy kosztem nawet innych frontów. Oznaczałoby to być może konieczność rezygnacji z letniej ofensywy na froncie wschodnim i z całą pewnością ewakuację oddziałów z Tunezji. Taka strategia dawała realną możliwość na powstrzymanie ofensywy bombowej, co oznaczałoby uwolnienie wielu sił i korzyści dla produkcji zbrojeniowej, a także niewątpliwie odsunęłoby w czasie możliwość inwazji anglo–amerykańskiej we Francji. Potencjalne zwycięstwo obronne w 1943 r. umożliwiłoby w następnym roku uzyskanie pokoju na Wschodzie, co ostatecznie uniemożliwiłoby jakąkolwiek inwazję na froncie zachodnim. Niemcy zdecydowali się na strategię bardziej ofensywną, pomimo niewystarczających sił. 62 przeciwlotniczej i znacząco zmniejszało ryzyko inwazji na okupowane przez Niemców tereny. Kriegsmarine należy zatem traktować raczej jako pierwszą linię obrony „Twierdzy Europa”, niż jako broń ofensywną, mimo wybitnie zaczepnego charakteru okrętów podwodnych czy wielkich okrętów nawodnych. Wojna morska z perspektywy Trzeciej Rzeszy, angażując stosunkowo niewiele środków, przez długi czas wiązało ogromne siły Aliantów zachodnich, dając Niemcom swobodę działań na innych frontach. Klęska U–bootów w maju 1943 r., kiedy to okręty podwodne zatopiły 44 frachtowce za cenę aż 41 własnych jednostek należy traktować nie jako punkt zwrotny, gdyż zwycięstwo nie było możliwe, ale jako przełamanie pierwszej linii obrony, której zadaniem były raczej związanie na jak najdłuższy czas możliwie dużych sił wroga, niż pokonanie go. Rozkaz Karla Donitza z 24 maja 1943 r. o wycofaniu okrętów podwodnych z Atlantyku nie oznaczał jednak całkowitego zaprzestania działań morskich. U–booty do końca wojny angażowały duże siły alianckie. Wielkie okręty nawodne, nawet nie wychodząc z portów, stanowiły potencjalne zagrożenie i również zmuszały do przydzielania konwojom silnej eskorty, a lotnictwo - do ciągłego atakowania ich potężnie bronionych miejsc stacjonowania. Nawet sama groźba wprowadzenia do służby wspomnianego już U–boota typu XXI zmusiła do podjęcia zakrojonej na szeroką skalę kampanii powietrznej, zmierzającej do niszczenia stoczni i portów. Gdyby nie to, bombowce mogłyby atakować niemieckie miasta i inne ważniejsze dla wysiłku wojennego Rzeszy ośrodki przemysłowe. Spojrzenie na działania Kriegsmarine jako na integralną część systemu obronnego Rzeszy każe upatrywać w jej działaniach najskuteczniejszej, głównie ze względu na nieproporcjonalnie małe zaangażowane siły w porównaniu do odniesionych korzyści, formy obrony okupowanej przez Nazistów Europy. U–booty lepiej chroniły ludność niemieckich miast niż eskadry myśliwców i artyleria przeciwlotnicza. Ich klęskę z maju 1943 r. traktować należy zatem jako nowy element rzeczywistości. Obrona Rzeszy od tego momentu w całości zależała od obrony powietrznej i sił lądowych. Wymagało to użycia znacznie większych niż dotąd sił, gdyż należało się spodziewać jeszcze bardziej zmasowanych nalotów bombowych, a także w niedalekiej przyszłości próby inwazji na kontynent. Taka interpretacja wyników Bitwy o Atlantyk stanowi dodatkowy argument za przyjęciem w 1943 r. strategii obronnej, zakładającej zaniechanie letniej ofensywy na Wschodzie i ewakuację przyczółka w Tunezji. O ile działania floty wojennej miały raczej charakter opóźniający i wiążący siły alianckie, to koncentracja sił na obronie powietrznej mogła doprowadzić do załamania ofensywy bombowej, a dodatkowe siły we Włoszech być może skutecznie odparłyby próby ustanowienia jakiegokolwiek frontu na południowej flance państw Osi. 65 3.3 Bitwa pod Kurskiem - „stracone zwycięstwa” W pierwszej połowie 1943 r. sytuacja na Zachodzie zdominowała niemiecką strategię po raz pierwszy od ponad dwóch lat. Trzecia Rzesza, uwikłana w długotrwałą i angażującą większą część sił wojnę ze Związkiem Radzieckim, musiała za wszelką cenę zażegnać bezpośrednio zagrażające jej niebezpieczeństwo. Klęska w Afryce Północnej nie tylko przekreślała możliwości ustabilizowania południowej flanki, ale również w krótkim czasie mogła doprowadzić do alianckich desantów we Włoszech lub na Bałkanach. Ofensywa bombowa przybierała na sile i było jasne, że wkrótce brytyjskie i amerykańskie bombowce empirycznie sprawdzą złowieszcze teorie Giulio Douheta. Bitwa na Atlantyku wchodziła w decydującą fazę, ale było wiadomo, że szala przechyla się na stronę dwóch czołowych morskich potęg. Po lądowaniach w Algierii i Maroku, oraz zakończonym klęską niewielkim desancie pod Dieppe w sierpniu 1942 r., należało liczyć się z inwazję na szeroką skalę. Zdawano sobie sprawę z niewystarczających sił i zagrożeń, które niosło powstanie potężnej koalicji antyhitlerowskiej. Nakazem chwili stało się ustabilizowanie sytuacji na coraz większej liczbie frontów. Strategia na rok 1943 r. mogła więc być tylko na wskroś defensywna, należało jednak wybrać jej punkt ciężkości i środki realizacji jej celów. Najlepszym dowodem na brak długofalowej i przemyślanej strategii po stronie niemieckiej jest niewątpliwe historia zmagań w Afryce Północnej. O ile w latach 1940–1942 nie przywiązywano do tego kluczowego rejon należytej wagi, to pod koniec 1942 r. Hitler i naczelne dowództwo nagle uświadomiło sobie zagrożenie, jakim było panowanie Aliantów w rejonie Morza Śródziemnego. Już 9 grudnia 1942 r. utworzono w Tunezji 5. Armię Pancerną. Zaczęto kierować do Afryki duże siły, w tym dywizje pancerne: 10. oraz Hermann Göring, a także pierwsze egzemplarze najnowszych ciężkich czołgów typu Tiger.82 Operująca w tym rejonie 2 Flota powietrzna dysponowała pod koniec listopada 1942 r. 1532 samolotami, podczas gdy 4 Flota walcząca w południowej części ZSRR tylko 1177. Przyczółek w Tunezji miał być utrzymany, a nawet rozszerzony, aby zapobiec zagrożeniu całego frontu w rejonie Morza Śródziemnego. Decyzja o przyjęciu takiego sposobu rozwiązania problemu południowej flanki była podyktowana w dużej mierze względami politycznymi. Mussolini, którego Hitler podziwiał i zwykle mu ulegał, zdołał go ostatecznie przekonać o konieczności pozostania w Afryce. Do lutego 1943 r. Niemcy, mając zapewnione panowanie w powietrzu nad Tunezją, całkowicie ustabilizowali sytuację, a nawet zadali przeciwnikowi ciężkie straty. To jednak szybko się zmieniło, gdy alianckie samoloty przeniosły się na położone bliżej lotniska, a flota stworzyła w końcu skuteczną blokadę morską Tunezji. Elitarne 82 Philippe Masson, Historia Wehrmachtu 1939-1945, Wyd. Oskar, Warszawa 1995, s. 160. 66 oddziały znalazły się w pułapce. Nie mogło być to zaskoczeniem dla strony niemieckiej. Malta pozostawała w rękach Brytyjczyków, flota włoska była całkowicie nieudolna, niemiecka przewaga w powietrzu była tylko chwilowa. Mimo to postanowiono wysyłać do Tunezji doborowe oddziały w imię całkowicie nierealistycznych planów. Nie mogło się to skończyć inaczej. 13 maja 1943 r. wojska Osi skapitulowały. Do niewoli dostało się 95 tysięcy żołnierzy niemieckich i 115 tysięcy Włochów.83 Od listopada do maja utracono 2400 samolotów, w tym wiele bezcennych samolotów transportowych. Była to bezprzykładna klęska, o konsekwencjach być może poważniejszych nawet niż bitwa stalingradzka. Większość sił lądowych można było zawczasu ewakuować. Okazałyby się one nieocenione w walce z anglo–amerykańskimi oddziałami lądującymi we Włoszech. Mądrzejsze dysponowanie lotnictwem pozwoliłoby skierować więcej maszyn transportowych do obsługi mostu powietrznego dla oblężonych wojsk w Stalingradzie, a dodatkowe myśliwce wsparłyby obronę przeciwlotniczą Rzeszy. Na domiar złego, jeszcze jedna konsekwencja natury strategicznej miała się z całą siłą ujawnić dopiero w lipcu. Kampania 1942 r. na Wschodzie zakończyła się dotkliwą porażką Niemiec. Choć klęski pod Stalingradem nie można uznać, jak przedstawiała to propaganda radziecka, za decydującą dla całej wojny, a kontruderzenie pod Charkowem pozwoliło na ustabilizowanie frontu południowego, to jednak niezrealizowanie celów kampanii i ciężkie starty znacząco pogorszyły ogólną sytuację strategiczną Rzeszy. Pomimo gigantycznych strat, Armia Czerwona utrzymywała, a nawet zwiększała swoją przewagę liczbową nad Wehrmachtem. Osiągano to za pomocą bezwzględnej mobilizacji społeczeństwa i wyjątkowo wydajnej produkcji niezbyt wyrafinowanego, ale za to prostego i taniego uzbrojenia. Ta mądra polityka potrafiła zamienić zacofanie cywilizacyjne ZSRR w swoisty atut. Generał Mellenthin trafnie określił radzieckie wojsko, jako „armię bez bagażu”: „Służby zaopatrzeniowe Rosjan nie muszą się martwić o mundury, namioty, koce i wiele innych rzeczy uważanych na Zachodzie za niezbędne. W czasie natarcia mogą zapomnieć o racjach żywnościowych, ponieważ wojska »żyją z okolicy«. Głównym zadaniem kwatermistrzostwa jest dowóz paliwa i amunicji, ale nawet te materiały często ładuje sie na pojazdy, które w wojsku na Zachodzie nazywa się »wozami bojowymi«.”84 Taki sposób prowadzenia wojny jeszcze bardziej zwiększał przewagę Armii Czerwonej, ponieważ porównanie stosunku ogólnej liczby wojsk do żołnierzy walczących bezpośrednio na froncie było dla Wehrmachtu wyjątkowo niekorzystne. Ta dysproporcja sił wykluczała przeprowadzenie w 1943 r. szerszego natarcia, którego cele byłyby porównywalne nawet z ograniczoną ofensywą z 1942 r. Wojska niemieckie wciąż jednak zachowywały wyższość taktyczną, szczególnie w działaniach manewrowych, a wejście nowych 83 Ibidem, s. 174. 84 F. W. Mellenthin, op. cit., s. 271. 67 maja mówił: „Nie jesteśmy w stanie w 1943 roku jeszcze raz uzupełnić armii walczących na froncie wschodnim i powinniśmy raczej myśleć o wyposażeniu frontu zachodniego w najnowsze czołgi, aby w momencie wysadzenia desantu przez mocarstwa zachodnie, co nastąpi niechybnie w 1944 roku, rzucić do walki nasze manewrowe odwody.”85 Znacznie bardziej skomplikowana była postawa Mansteina wobec tego planu, noszącego kryptonim „Cytadela”. Był on przekonany, że każda zwłoka czyni zadanie trudniejszym, mimo to nie uważał jej za z góry skazaną na niepowodzenie. Uzależniał jednak swoją argumentację od kilku kluczowych przesłanek. Po pierwsze, już w czasie majowej odprawy w Monachium zwrócił uwagę na strategiczne oddziaływanie frontu nad Morzem Śródziemnym. Armia w Tunezji była już wtedy bliska ostatecznej klęski, a więc należało się spodziewać w niedługim czasie alianckiego lądowania na Sardynii lub Sycylii. Hitler jednak zbagatelizował to zagrożenie, ponieważ zakładał przeprowadzenie operacji na początku czerwca. Gdy natarcie przesunięto ostatecznie na początek lipca i tak uważał, że wciąż ma wystarczająco dużo czasu. Po drugie, Manstein optował za maksymalną koncentracją sił na wybranych kierunkach uderzenia, nawet kosztem dużego zagrożenia innych odcinków. Było to bardzo przenikliwe myślenie, biorąc pod uwagę położenie dowodzonej przez niego GA „Południe”. Tylko natarcie przeprowadzone pełnymi siłami mogło doprowadzić do przełamania głębokiej obrony przeciwnika, a jednocześnie stwarzałoby pokusę dla radzieckiego uderzenia na znajdujące się na południe od koncentracji wojsk GA „Południe” Zagłębie Donieckie. Manstein chciał po pomyślnym zakończeniu operacji „Cytadela” wykonać swoimi wojskami zwrot na południe i zamknąć w okrążeniu siły radzieckie operujące już daleko na zachodzie. W ten sposób zostałyby wykonane obydwa konkurencyjne warianty ofensywy. Zupełnie inaczej przedstawiała się sytuacja w GA „Środek”. Tam prawdopodobne radzieckie uderzenia na północ od Orła w chwili, gdy większość sił byłaby zaangażowana w realizację „Cytadeli”, zagroziłyby odcięciem całej 9. Armii gen. Modela. Feldmarszałek Kluge (dowódca GA „Środek”) nie mógł więc pozwolić sobie na podobne, jak Manstein, ryzyko. Założono jednak, że broniąca tego rejonu 2. Armia Pancerna zdoła utrzymać swoje pozycje. Gdyby zapewniono spełnienie obu przesłanek, a więc przeprowadzeniu operacji przed lądowaniem alianckim w rejonie Morza Śródziemnego lub nie wzmacniania tego frontu żadnymi oddziałami ze Wschodu do czasu zakończenia „Cytadeli”, oraz skutecznej obrony bazy wyjściowej 9. Armii, można było pokusić się o zwycięstwo. Jak pokazać miał przebieg wypadków, obie przesłanki okazały się fałszywe. „Dzień rozpoczęci ataku wyznaczono ostatecznie na 4 lipca. Był to Dzień Niepodległości w Stanach Zjednoczonych i początek końca Niemiec.”86 Mellenthin słusznie dopatruję się w klęsce 85 Heinz Guderian, Wspomnienia żołnierza, Dom Wydawniczy Bellona, Warszawa 2003, s. 338. 86 F. W. Mellenthin, op. cit., s. 200. 70 operacji „Cytadela” zasadniczego zwrotu tej wojny. Należy się go dopatrywać jednak w skali strategicznej, ponieważ sama bitwa z taktycznego punktu widzenia pozostała nierozstrzygnięta, natomiast stosunek strat wypada zdecydowanie na korzyść Niemców. Natarcie rozpoczęte przez 4. Armię Pancerną 4 lipca, a przez większość sił 5 lipca, okazało się bardzo trudne. Obrona radziecka składała się z kilku świetnie przygotowanych i umocnionych linii. Położono gigantyczne pola minowe, które w skuteczny sposób spowolniły początkowe tempo natarcia. 2000 czołgów i 1800 samolotów uderzyło na oddziały Armii Czerwonej dysponujące w tym rejonie ok. 4600 czołgami oraz 2900 samolotami.87 Nigdy dotąd na tak niewielkim froncie nie skoncentrowano tak wielkich sił. Było to ok. 50% radzieckich sił pancernych i aż 64% niemieckich. Wybierając plan ataku pozbawiony jakiegokolwiek elementu zaskoczenia i dający czas na rozbudowę umocnień, w których radziecki żołnierz wykazywał zadziwiającą wytrwałość, Wehrmacht po raz kolejny został pozbawiony swoich największych atutów. Mimo to, pierwsze dni operacji zdawały się przeczyć wszystkim zasadom strategii. Luftwaffe panowała w powietrzu, zadając ogromne straty radzieckiemu lotnictwu i udzielając skutecznego wsparcia siłom lądowym. Jednostki pancerne i nieliczne dywizje piechoty, pomimo niesłychanie silnej obrony posuwały się naprzód. 9. Armia na północy do 9 lipca, mimo dużej przewagi obrońców, wdarła się na 18 kilometrów w głąb radzieckich pozycji. Po odparciu wszystkich kontruderzeń Model planował 12 lipca wznowić natarcie. Na południu Manstein i jego 4. Armia Pancerna uzyskały jeszcze większe przełamanie. 12 lipca część II korpusu Pancernego SS pod dowództwem Paula Haussera w dość przypadkowej bitwie pod Prochorowką wręcz rozniosła 5. Armię Pancerną Gwardii gen. Pawła Rotmistrowa. Propaganda radziecka przez lata utrzymywała, że to tam powstrzymano niemieckie czołgi. Jest to oczywiste kłamstwo, gdyż za cenę kilkunastu do maksymalnie kilkudziesięciu czołgów i dział szturmowych II korpus zniszczył co najmniej 500 z 670 czołgów 5. Armii.88 Był to ostatni radziecki odwód na drodze wojsk Mansteina. Do 13 lipca Armia czerwona tylko na skutek działań wojsk GA „Południe” straciła 24 000 jeńców, 1800 czołgów, 267 dział i 1080 armat przeciwpancernych.89 Pomimo niezwykle zaciętych walk i sporych strat sukces na południu wydawał się być na wyciągnięcie ręki. 13 lipca Hitler odwołał jednak całą operację. Niemieckie czołgi nacierające na Kursk zostały zatrzymane na Sycylii. To tam 10 lipca rozpoczęła się operacja „Husky”. To, czego tak obawiał się Manstein w Monachium, stało się faktem. Amerykańscy i brytyjscy żołnierze przesądzili o klęsce Niemców. Dodatkowo, już 11 lipca ruszyło radzieckie uderzenie w rejonie Orła. Wbrew nadziejom GA „Środek” 2. Armia Pancerna nie była sama w stanie zapewnić skutecznej obrony bazy wyjściowej wojsk Modela. 9. Armia musiała zaniechać planowanego na 12 87 Heinz Magenheimer, op. cit. ss. 254-255. 88 Sir Basil H. Liddell Hart, Karmazynowe bractwo, Wyd. Arkadiusz Wingert, Kraków 2006, s. 261. 89 Erich von Manstein, Stracone zwycięstwa T.2, Dom Wydawniczy Bellona, Warszawa 2001, s. 175. 71 lipca wznowienia natarcia i skierować wszystkie rezerwy do wsparcia 2. Armii Pancernej. Przekreślało to możliwość zamknięcia okrążenia w rejonie Kurska. Mimo to 13 lipca na spotkaniu dowódców Grup Armii z Hitlerem, Manstein był zwolennikiem dalszego kontynuowania natarcia przez 4. Armię pancerną wspartą wszystkimi rezerwami w celu całkowitego rozgromienia radzieckich wojsk w tym rejonie. Kluge twierdził, że 9. Armia nie będzie mogło wznowić natarcia wobec czego całą operację należy przerwać. Hitler zadowolony z ciężkich strat Armii Czerwonej i jednocześnie przerażony sytuacją na Sycylii nakazał przerwanie „Cytadeli”. Co prawda GA „Południe” miała kontynuować rozpoczęte działania, ale już 17 i 18 lipca OKH nakazało oddanie większości sił w inne zagrożone rejony. To był koniec ostatniej wielkiej niemieckiej operacji na Wschodzie. Wehrmacht, pomimo szczególnie niekorzystnych warunków, po raz kolejny zademonstrował swoją taktyczną wyższość i niezwykłą wprost siłę. Mimo to pod względem strategicznym była to klęska. Od tej pory Niemcy mogli już tylko reagować na strategię przywódców Wielkiej Trójki. Oceniając skutki niepowodzenia operacji „Cytadela”, nie wolno pominąć aspektu politycznego tamtych wydarzeń. Wiemy dziś, że Stalin był skłonny szukać porozumienia z Niemcami. „21 czerwca niemiecki poseł w Sztokholmie zawiadomił Berlin, iż sowiecki dyplomata, A. M. Aleksandrow, »pragnąłby spotkać się ze znanym mu dżentelmenem z niemieckich służb zagranicznych«. 1 lipca jedno z rosyjskich czasopism wykpiło teorię »zbiorowej winy Niemców«, lansowaną przez zachodnią propagandę, jak również napomknęło, iż Rzesza mogłaby nawet zatrzymać Polskę i Sudety.”90 Analizując wydarzenia wiosny i lata 1943 r., nie wolno zapominać także o roli Polski w tych przełomowych dla całego XX wieku wydarzeniach. Odkrycie przez Niemców grobów polskich oficerów w Katyniu i późniejsze faktyczne zerwanie stosunków polsko–radzieckich zagroziło spójności egzotycznego sojuszu antyhitlerowskiego. Czy niewyjaśniona do dziś śmierć gen. Sikorskiego 4 lipca, a więc na dzień przed rozpoczęciem głównej części operacji „Cytadela”, była ceną za pozostanie Stalina w gronie Wielkiej Trójki? Jaka nie byłaby odpowiedź na to pytanie, jest prawie pewne, że pokój na Wschodzie był w 1943 roku w zasięgu Niemców. Hitler chciał jednak najpierw odnieść spektakularne zwycięstwo, aby uzyskać korzystniejsze warunki. „Cytadela” miała być jego kartą przetargową w rozmowach ze Stalinem. Nie był jednak skłonny postawić wszystkiego na rzecz jej powodzenia. Błędna strategia wraz z przytłaczającą przewagą Aliantów przechyliły ostatecznie szalę na korzyść państw Wielkiej Trójki. Ofensywa bombowa, klęska w Tunezji, przełamanie pierwszej linii obrony na Atlantyku i wreszcie porażka na froncie wschodnim, w sumie doprowadziły do zasadniczego punktu zwrotnego. Tylko spójność Wielkiej Trójki mogła doprowadzić do tego 90 David Irving, op. cit., s. 503. 72 w następnym cyklu modelu i stanowi tło dla kolejnych decyzji polityczno–strategicznych. Ich niezgodność z naszymi wynikami w poprzednim badanym okresie, w naturalny sposób falsyfikuje dokonaną analizę. Jeśli jednak zastosowanie modelu generować będzie zbyt dużą ilość błędnych wyników, będzie to świadczyło o falsyfikacji całego modelu i konieczności jego radykalnej zmiany. Klasyczne teorie nauki wojennej, choć zastosowane tu do badania wydarzeń z przeszłości, służyć mogą również, a może przede wszystkim, do antycypowania przyszłych zagrożeń i konfliktów. Podstawowe założenie o wojnie, jako narzędziu polityki w dzisiejszym świecie wydaje się nie być już podstawowym paradygmatem. Jak bowiem uzasadnić w jej ramach pojęcie „wojny z terroryzmem”? Jest to niemożliwe, co świadczy o nieadekwatności klasycznych definicji, albo o całkowicie błędnej interpretacji przez dzisiejszych przywódców politycznych zachodzących współcześnie wydarzeń. Nie przedstawiono jak dotąd nowej definicji wojny, a narzędziami do prowadzenia tego rzekomo nowego rodzaju konfliktu, jest armia zbudowana w myśl starych doktryn. Rozwiązaniem może być tylko opracowanie zupełnie nowego systemu teoretycznego i następnie całkowicie nowych sił zbrojnych, lub powrót do tradycyjnego rozumienia zjawiska wojny. Oznaczałoby to po prostu uznanie terroryzmu za przestępstwo i zwalczanie go metodami podobnymi do tych, jakie stosuje każde państwo wobec przestępców na swoim terytorium. W myśl klasycznych teorii nauki wojennej dokonywanie ataków na inne państwa nie jest odpowiednim środkiem do zwalczania przestępczości i zupełnie nie mieści się w definicji wojny oraz użycia sił zbrojnych. Podobnym odstępstwem od zasad nauki wojennej wydaje się być obecnie gorąco dyskutowany amerykański system NBMD (National Ballistic Missile Defence). Jeśli przyjąć deklarowany wyłączenie defensywny charakter „Tarczy antyrakietowej”, jej budowa stanowi odejście od wywodzącej się z nauki wojennej doktryny MAD. Zakładała ona racjonalność państw posiadających broń nuklearną. Wobec oczywistego całkowitego zniszczenia obu stron w wyniku wojny nuklearnej, staje się ona nie do pomyślenia. Konflikt zbrojny ma sens, gdy zakłada się uzyskanie konkretnych korzyści w wyniku jego pomyślnego zakończenia. Wojna nuklearna wyklucza odniesienie jakichkolwiek korzyści. Te założenie, oparte o realia Zimnej Wojny, w obecnej sytuacji ulegają tylko wzmocnieniu. Jaka może być przyczyna chęci obrony przed państwami dysponującymi bardzo ograniczoną liczbą ładunków nuklearnych i środków ich przenoszenia, wobec potęgi nuklearnej Stanów Zjednoczonych? Według klasycznego modelu, broń atomowa jest pod względem strategicznym środkiem na wskroś defensywnym, mimo że trudno wyobrazić sobie broń bardziej ofensywną w skali taktycznej i operacyjnej. Jej ostateczny i gwarantujący obustronne całkowite zniszczenie charakter, czyni ją doskonałym środkiem odstraszającym, gwarantującym posiadającemu je państwo całkowite bezpieczeństwo. To założenie, pogłębione jeszcze przez asymetrię środków pomiędzy Stanami Zjednoczonymi, a państwami „Osi 75 Zła”, czyni chęć budowy takiego systemu obronnego zupełnie bezzasadnym. Amerykańska potęga nuklearna jest najlepszym gwarantem bezpieczeństwa terytorium USA. Takie rozumowanie trudno podważyć, jeśli przyjmiemy zasady klasycznej nauki wojennej. Widać jednak, że przywódcy Stanów Zjednoczonych nie uznają definicji wojny jako narzędzia w rękach polityków dążących do realizacji swych celów. Hitler, Stalin, Chruszczow i Mao Zedong byli politykami racjonalnymi, natomiast przywódcy „państw zbójeckich” już nimi nie są. Jeśli uznać taki podział za prawidłowy, „tarcza antyrakietowa” rzeczywiście jest konieczna. Należy spodziewać się ataku szaleńców, którzy dla, w najlepszym razie, zniszczenia jednego amerykańskiego miasta, gotowi są na natychmiastowe unicestwienie wszystkiego, co jest w jakikolwiek sposób z nimi związane. Również możliwość przejęcia kontroli nad bronią nuklearną i środkami jej przenoszenia przez terrorystów wydaje się tak mało prawdopodobna, że nie daje podstaw do budowy tak kontrowersyjnego systemu. Przyszłość zweryfikuje obie koncepcje, tymczasem warto jednak przynajmniej rozważyć słuszność sprawdzonych już teorii. Być może wtedy przywódcy niektórych państw zobaczą znacznie mniej zagrożeń i przede wszystkim okazji, aby wysyłać tam swoje wojska. Armia jest tylko jednym z wielu narzędzi prowadzenia polityki. Dzisiejsze siły zbrojne są zbudowane w oparciu o zasady, które zostały w zarysie przedstawione w niniejszej pracy. Aby ich używać wobec aktualnych zagrożeń, należy je stworzyć od początku w oparciu o zupełnie nową, całościową teorię wojny. Jak dotąd taka nie powstała. Jest jeszcze inna możliwość. Rozwijać istniejącą i sprawdzoną doktrynę, godząc się z tym, że wojna nie jest synonimem słowa konflikt, a siły zbrojne uniwersalnym narzędziem do ich rozwiązywania. 76 Bibliografia 1. Bazylow, Ludwik, Wieczorkiewicz Paweł, Historia Rosji, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 2005 2. Bloch, Jan G., Przyszła wojna pod względem technicznym, ekonomicznym i politycznym, Polski Instytut Spraw Międzynarodowych, Warszawa 2005 3. Bocheński, Józef M., Współczesne metody myślenia, „W drodze”, Poznań 1992 4. Carell, Paul, Lisy pustyni, Dom wydawniczy Bellona, Warszawa 2004 5. Cezar, Juliusz, O wojnie domowej, Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2001 6. Cezar, Juliusz Gajusz, Wojna galijska, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 2004 7. Churchill, Winston S., II wojna światowa, Wyd. Phantom Press International/Refren, Gdańsk 1994 8. Clausewitz, Carl von, O naturze wojny, Wyd. Jirafa Roja, Warszawa 2006 9. Clausewitz, Carl von, O wojnie, Wyd. Test, Lublin 1995 10. Degrelle, Leon, Front wschodni 1941-1945, Wyd. Arkadiusz Wingert, Międzyzdroje 2002 11. Donitz, Karl, 10 lat i 20 dni, Wyd. „Finna”, Gdańsk 1997 12. Douhet, Giulio, Panowanie w powietrzu, Wyd. MON, Warszawa 1965 13. Feyerabend, Paul K., Przeciw metodzie, Wyd. Siedmioróg, Wrocław 1996 14. Foch, Ferdynand, O prowadzeniu wojny, Wojskowy instytut naukowo-wydawniczy, Warszawa 1925 15. Foch, Ferdynand, Zasady sztuki wojennej, Wojskowy instytut naukowo-wydawniczy, Warszawa 1924 16. Gaulle, Charles de, Pamiętniki wojenne, T. 1 Apel 1940-1942, Wyd. MON, Warszawa 1967 17. Gilbert, Martin, II wojna światowa, Wyd. Zysk i S-ka, Poznań 2000 18. Goebbels, Joseph, „Zatem powstań, narodzie, i niechaj rozpęta się burza!”, w: Wielkie mowy historii t. 3, red. Wiesław Władyka, Piotr Zmelonek, Tadeusz Zawadzki, Polityka Spółdzielnia Pracy, Warszawa 2006 19. Guderian, Heinz, Wspomnienia żołnierza, Dom wydawniczy Bellona, Warszawa 2003 20. Harris, Arthur, Ofensywa bombowa, Wyd. Bellona, Warszawa 2000 21. Howard, Michael, Wojna w dziejach Europy, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 77
Docsity logo


Copyright © 2024 Ladybird Srl - Via Leonardo da Vinci 16, 10126, Torino, Italy - VAT 10816460017 - All rights reserved